poniedziałek, 15 lutego 2016

Barany. Islandzka opowieść

Na 'Barany' czekałam od kilku tygodni. Dla 'Baranów' nie zawahałam się zasiąść w czwartym rzędzie, bo na pół godziny przed seansem tylko kilka foteli zostało wolnych. Po 'Baranach' spodziewałam się bardzo wiele. Pięknych ujęć oszałamiających krajobrazów. Subtelnie zabawnej historii opowiedzianej w zdawkowym, autoironicznym stylu. Kilku żartów sytuacyjnych z kudłatymi i małomównymi jak ich owce bohaterami. Rozdzierającej serce (lub wręcz przeciwnie, zabójczo banalnej) tajemnicy rodzinnej sprzed czterdziestu lat, która ujrzy światło dzienne, a następnie przejdzie do historii, kiedy to już skłóceni bracia się pogodzą i harmonia zapanuje nad ich pastwiskami. Tyle obiecywał trailer. I ja, naiwna, dałam się nabrać. Przez pół seansu ziewałam, ale jeszcze nie traciłam nadziei, a potem już tylko odliczałam minuty do końca. Wszystkie atrakcyjne sceny zostały wykorzystane w filmie reklamowym, więc jedyne zaskoczenie polegało na tym, że nie dowiedziałam się, dlaczego bracia przez cztery dekady ze sobą nie rozmawiali. Czy za cokolwiek pochwaliłabym ten film? Szczerze: nie. Tyle na ten temat. I obym szybko o nim zapomniała.

niedziela, 14 lutego 2016

Jaśnie pan

'To dyskretne wyjście przypomniało mu, ile musiał pracować nad Hipolitem, żeby zaczął go tytułować jaśnie panem. Służący ciągle mówił don Rafelu, a poprawiany na jaśnie panie pytał, co takiego, don Rafelu? On mu na to, co takiego, jaśnie panie. Wtedy Hipolit się cieszył, ach, o to chodzi, mam mówić jaśnie pan, tak, don Rafelu, jaśnie panie. On na to: nie, wystarczy jaśnie panie, rozumiesz? A Hipolit: tak, don Rafelu. On znowu: jaśnie panie. Hipolit: jaśnie panie. I jeszcze raz on sam, żeby już nie było wątpliwości: jaśnie panie. Hipolit: jaśnie panie. Ucieszył się: no, to mi się podoba. A teraz poinstruujesz resztę służby. Na to Hipolit: tak don Rafelu. Wtedy on: Hipolicie! Na to Hipolit: Tak, don Rafelu? I znowu on: och, nie mam do ciebie siły! A Hipolit: ach, chciałem powiedzieć, jaśnie panie. Na to on, dobrze już, możesz odejść. A Hipolit: tak, don Rafelu, chciałem powiedzieć, jaśnie panie. I tak przez parę tygodni, zanim służbie weszło w nawyk tytułować go jaśnie panem w sposób naturalny, a trzeba wziąć pod uwagę, że dobre chęci doni Marianny też nie ułatwiały zadania - tak się cieszyła z nominacji męża na stanowisko cywilnego prezesa i z czterokrotnie wyższej pensji (czterokrotnie!), że na początku zwracała się do służących powiadom mnie, Hipolicie, jak jaśnie pan wróci, a kiedy to dotarło do uszu jaśnie pana, musiał jej zwrócić uwagę, ależ kobieto, Marianno, zachowujesz się jak wieśniaczka z Sarria, co by powiedziała żona Kapitana Generalnego, gdyby cię usłyszała? Wtedy ona: no to w końcu jak mam mówić? Na to on: no więc, zaraz przyjdzie pan. A ona: a nie mówiłeś, że mamy cię tytułować jaśnie panem? Na to on, ze świętą cierpliwością, bo w tych sprawach don Rafel był prawdziwym świętym, słuchaj, Marianno: oni mają do mnie mówić jaśnie panie, kiedy się do mnie zwracają, rozumiesz, o co chodzi? Dam ci przykład: kiedy mnie pytają - teatralne zawieszenie głosu - czy miał pan dobrą podróż, jaśnie panie? albo kiedy mi odpowiadają tak, jaśnie panie, nie, jaśnie panie, rozumiesz? Na to ona: tak, jaśnie panie. A na to jaśnie pan: ależ Marianno, na litość boską!'