poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Co przynosi przyszłość

Zasmucił mnie ten film. Dziewczyny myślały, że to komedia, ewentualnie romans, ale nic z tego, historia jest jak najbardziej serio, co więcej, przebłyski humoru tylko ogólny smętek potęgują. Bohaterką jest sympatyczna, wielce stonowana w każdym ruchu i wypowiadanym słowie nauczycielka filozofii. Kiedy nagle uzyskuje, jak sama mówi, wolność totalną, bo z jej domu wyprowadzają się dzieci, mąż odchodzi, a matka umiera, Nathalie zdaje się nagle zawieszoną w próżni marionetką, powielającą regularnie te same czynności i mało ekspresyjną nakręconą lalką. Może wcześniej też była taka na wpół przezroczysta, ale jakby aktywniejsza w otoczeniu bliskich nie rzucała się z tym swoim chłodem w oczy. Kiedy zabrakło dawnego tła, kiedy spróbowała dopasować się do nowego otoczenia, okazało się, że wyjątkowo rozmytych kolorów nabrało jej życie. Karolina mówi, że pokarało ją za obojętny stosunek do cudnego kociska, który z miejsca podbił serca widowni. Może. Ja obawiam się, że to realna perspektywa dla większości z nas. Kiedyś ten smutek zaczai się na każdego i dopadnie go znienacka, a stoicki spokój okaże się tylko krótkotrwałym ratunkiem, jeśli zabraknie nam żaru w sercu.
Ale na wszelki wypadek solidnie i z pełnym zaangażowaniem wyczochrałam Ritę zaraz po powrocie do domu:)

1 komentarz: