'Leżeliśmy obok siebie. Płakałam ze szczęścia i nieszczęścia. Czułam to, co czuje bohater historii, gdy dociera do zakończenia. Wiedziałam, że zakończenie będzie straszne, że pewnie nie przedrę się przez ostatnią kropkę. Wiedziałam. Nim jednak koniec się wydarzy, mieliśmy przed sobą kilka akapitów. Szczęśliwych akapitów. Szczęśliwych, bo on mnie odnalazł. Bo występowaliśmy wspólnie w zdaniach.
Leżeliśmy obok siebie jak na desce obrazu. Nieruchomo. On i ja. Pomiędzy nami Mikołaj, teraz cichy i uśpiony. W tle ziemia z kępkami trawy. Mój bury kaftan i jego czarny mundur. Borbus i Wasyl. Srebrne litery i podwójna błyskawica.
(...)
Leżeliśmy obok siebie jak jabłka, co spadły z jabłoni, tym razem jednak nikt niczego nie odkrył.'
Ze wzruszenia odjęło mi mowę. Chciałabym więc tylko podziękować Karpowiczowi za przepięknie opowiedzianą historię. I Marcie za cudowny prezent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz