poniedziałek, 8 grudnia 2014

Kaktus

Rita atakuje każdy skrawek gołej ziemi licząc na to, że uda się zamienić go w kuwetę. Kwiaty doniczkowe z domu zniknęły już wieki temu. Hydro-hodowla również zmniejszyła się drastycznie, z innego co prawda powodu: otóż mój szalony kot najbardziej lubi wodę odstaną i mętną, ewentualnie ze zlewu lub wanny zaraz kąpieli.
Pelargonie zlikwidowałam w listopadzie, mimo że jeszcze kwitły, kiedy odkryłam, że kicia regularnie w nie leje. Potem wprowadziłam absolutny zakaz wychodzenia na balkon, gdy wyszedł na jaw prawdziwy powód ustawicznych wycieczek do kwietnika. W korycie z bukszpanem, tak pieczołowicie przeze mnie zabezpieczonym, można przecież robić boczkiem siusiu!
Ale dziś Rita przeszła samą siebie dobierając się do kaktusa wielkości solniczki. Serio, wyobraźni mi nie staje, żeby zwizualizować sobie załatwiającą się do tej maleńkiej doniczki moją, skądinąd słusznych rozmiarów, koteczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz