Tradycji stało się zadość i już pierwszego dnia świąt byliśmy w kinie. I była o krok od biadolenia, że w przyszłym roku będzie kłopot z wybraniem filmu, co do którego tak byśmy byli zgodni, kiedy przypomniałam sobie o pomyśle na zimowy wyjazd w góry. To chyba kolejny znak od losu, że przełamanie świątecznej rutyny jest nam pisane:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz