piątek, 9 stycznia 2015

Zimowisko

We wrześniu codzienne odrabianie lekcji zajmowało godziny. Wystarczyło na moment odejść od biurka, przy którym Babu z mozołem biedził się nad zadaniami domowymi, by świeżo upieczony pierwszoklasista tracił koncentrację i zaczynał się bawić. Kolejne wyzwanie: drugie śniadanie. Bywały tygodnie serwowania codziennie tego samego zestawu. O przeciągających się pożegnaniach w szatni nie będę się nawet rozpisywać. Kwestia samodzielnego pokonania dwóch pięter dzielących szatnię od sali omawiana była niestrudzenie za każdym razem, kiedy zamiast do świetlicy mieszczącej się na parterze, przyprowadzałam go prosto na lekcje.

W październiku mieliśmy już opracowany trzystopniowy system sprawdzania (w kolejności: Sebi, Maciek, ja), czy wszystkie zadania wykonane i tornister gotowy, a i tak zdarzały się się wpadki. I odrabianie lekcji przestało się rozciągać na całe popołudnia. Z dnia na dzień było widać, że Babu nabiera samodzielności.

Listopad przyniósł rewolucyjne zmiany. Samodzielne wędrówki do szatni szybko przerodziły się w pożegnanie na placu przed szkołą. Zaczęłam przyjeżdżać do pracy grubo przed czasem. Od odrabiania lekcji uwolniliśmy się całkowicie. Pakowanie tornistra według planu stało się wyłącznym obowiązkiem Sebiego. Przegląd ocen ze sprawdzianów na zebraniu utwierdził nas w przekonaniu, że dziecku krzywda się nie dzieje, kiedy puścimy je samopas.

W grudniu już tylko odcinaliśmy kupony od zakończonej sukcesem akcji 'samodzielny uczeń'. Babu po raz pierwszy w życiu wyraził również chęć nocowania u kolegów. Rozkręcił się chłopak na całego.

A teraz to już skok na głęboką wodę: za tydzień Sebi wyjeżdża na zuchowe zimowisko. Sześć nocy poza domem. Zero odwiedzin i telefonów. Powoli zaczyna to do nas docierać. Jak tak dalej pójdzie, zanim się obejrzę, młody wyprowadzi się z domu;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz