wtorek, 13 stycznia 2015

Nie miała baba kłopotu

Nie miała baba kłopotu, to wymyśliła sobie modernizowanie mieszkania.

I tak od kilku dobrych dni miota się, potykając się o wywleczone z szaf sterty butów, torebek, akcesoriów prezentowych, narzędzi, dawno zapomnianych płyt, ramek na zdjęcia, pudełek ze skarbami i dziesiątkami innych szpargałów, które do tej pory drzemały ukryte w najdziwniejszych zakamarkach.

Wybieranie farby; obsesyjne jeżdżenie do sklepu, bo drzwiczki do szafek kupione w złym wymiarze, a następnie zamienione na zupełnie niepasujące do wizji opętanej szałem remontowej kobiety, trzeba ostatecznie wymienić na jakiekolwiek, byle ładne; skręcanie mebelków, ich przestawianie, przesuwanie, zapełnianie; porządkowanie pokoju syna i złorzeczenie napotykanym na każdym kroku ludzikom i konstrukcjom z klocków lego; sortowanie rzeczy, by uwolnić się od nadmiaru i zapanować nad posiadanym dobrostanem; kontemplacja chwilowej próżni na regałach i szybkie tejże pustki likwidowanie upychanymi w niej z narastającym zniecierpliwieniem spowodowanym brakiem widoków na koniec roboty przypadkowo dobranymi klamotami.

A do tego codzienne życie i nadrabianie zaległości w praniu spowodowanych choróbskiem, pracą, rozbuchanym czytelnictwem, życiem towarzyskim i przygotowaniami do zimowiska.

Baba w typowy dla siebie sposób ściągając sobie to wszystko na głowę powtarza w duchu, że jest pięknie i warto było, bo choć przeżywa wzloty i upadki, wierzy, że już niedługo odniesie sukces i nim upojona z nową energią rzuci się do realizowania kolejnych pomysłów, które wyjątkowo bujnie mnożą się w tym roku w jej niespokojnej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz