wtorek, 26 sierpnia 2014
Domofon
W tym roku wakacyjne lektury wybierałam szczególnie starannie, nie zaskoczę więc chyba nikogo kilkoma, serwowanymi pod rząd, entuzjastycznymi recenzjami. Na pierwszy ogień poszedł Miłoszewski. I już po kilku stronach dotarło do mnie, że nie byłabym w stanie przeczytać tej książki w innych okolicznościach przyrody. Akcja toczy się bowiem w bloku, na klatce schodowej, w windzie, piwnicy. Horror. Gdybym nieszczęśliwie sięgnęła po 'Domofon' we Wrocławiu, bałabym się wrócić do domu. Bo że bym z niego z krzykiem uciekła - to pewne. Miłoszewski buduje nastrój grozy jak King. Ciarki na plecach i gęsia skórka to tylko początek. Potem robi się znacznie mroczniej. Fantastycznie też opisuje swoich bohaterów. Postaci drugoplanowe poznajemy nie gorzej niż te, które bezpośrednio napędzają całą intrygę. A ich różnorodność przywodzi mi na myśl książki Karpowicza, który również mistrzowsko dobiera i portretuje swoich bohaterów. Do tego lekkie pióro, ciekawy pomysł na fabułę, wprowadzenie tajemniczego sąsiada jako jednego z narratorów i przepis na sukces gotowy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz