sobota, 30 sierpnia 2014
Uwikłanie
Nie tak dawno widziałam film nakręcony na podstawie powieści Miłoszewskiego o tym samym tytule, ale nie skojarzyłam faktów i dopiero po kilkudziesięciu stronach zorientowałam się, że znam opowiadaną historię. Wykazałam się jak na siebie niezwykłą przytomnością umysłu i pierwszą myślą nie było 'To niezwykle! Śniła mi się ta książka!', ale przekonanie, że jak tylko się dobrze zastanowię, to sobie przypomnę, skąd znam nie tyle może prokuratora Szackiego, co jego rodzinę i sprawę kryminalną, którą przyszło mu rozwikłać. W końcu mnie olśniło. Film! Irytująco drętwy i przewidywalny. Podświadomie wypierałam myśl, że cokolwiek może łączyć tę produkcję z Miłoszewskim, którego tak po 'Domofonie' polubiłam. Nie dało się jednak dłużej zaprzeczać. Książka jest wyborna. A najlepszy w niej - główny bohater, permanentnie rozzłoszczony facet po trzydziestce, który miota się w przekonaniu, że życie wystrychnęło go na dudka, a wszystko, co najlepsze, przeszło mu koło nosa. Szczerze powiedziawszy trudno go lubić, ale nie o wywoływanie pozytywnych uczuć do niego tu chodzi, a pokazanie emocji człowieka schwytanego w pułapkę kryzysu wieku średniego, kiedy roszczeniowe podejście do otoczenia zaczyna przesłaniać wszystko inne, zabija zdolność krytycznej autooceny i dusi w zarodku każdy odruch, jaki mógłby się zrodzić z czystej życzliwości i stanowić pierwszy krok ku wyjściu z tej matni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz