Świąteczne wyjście do kina było strzałem w dziesiątkę, także z powodów zgoła nieoczekiwanych: jako że miejsca było w bród, a film długaśny, Babu mógł do woli zmieniać fotele i zajmowane na nich pozycje, a nawet czasem przucupnąć na podłokietnikach. Nieprzyjemnie zaskoczyło nas jedynie to, że adaptacja Tolkiena będzie rozbita na trzy seanse. Zgroza! Książka ma niewiele ponad dwieście stron, pierwszy film obejmuje raptem dziewięćdziesiąt. Czuję, że będą to rekordowe dłużyzny. Póki co zaspokajamy ciekawość u źródła i po prostu czytamy 'Hobbita'. Od strony dziewięćdziesiątej pierwszej, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz