Pierwszy mokry jesienny dzionek. O poranku otwieram balkon, żeby ustalić, z jaką siłą pada. A tu uderza mnie fala pięknego zapachu lawendy.
Asiu, jeszcze raz dziękuję.
piątek, 31 sierpnia 2012
czwartek, 30 sierpnia 2012
Copie conforme
Dziwny film. Całą akcją jest tu rozmowa, która jest toczy się wartko i odsłania uczucia bohaterki, ale absolutnie zaciemnia obraz faktycznej tożsamości jej partnera. James jest dopiero co poznanym pisarzem, ale podejmuje grę i przyjmuje rolę męża, który nawalił, odszedł, zaniedbał rodzinę. Chwilami jest tak przekonujący, że można uwierzyć, że ta przedziwna gra ma kolejny poziom, że to mąż wciela się w pisarza, by odegrać jeszcze jedną postać. Gwiazdą jest jednak Binoche, której nerwowość udzieliłaby się spiżowemu posągowi. Tak rozedrganej, neurotycznej, gderliwej, utyskującej i gotowej ciskać się na prawo i lewo o każdy drobiazg jeszcze jej nie widziałam w żadnym filmie. Trudno powiedzieć, że miło się na to patrzy. Ale niewątpliwie jest to ciekawa odmiana, zarówno jeśli chodzi o jej emploi, jak i podejście do tematu romansu czy analizy zmierzającego do rozpadu związku.
Zabić drozda
sobota, 25 sierpnia 2012
piątek, 24 sierpnia 2012
Czerwone wino i kocyk
Już miałam obwieszczać koniec działań remontowych, zachwalać widok z łóżka w nowej sypialni, chwalić się jesienną wersją balkonu, rozpływać nad urodą białych półek, kiedy moskitiera uległa presji wchodzących z balkonu, a czerwone wino weszło w interakcję z farbą na ścianie i odcień 'beżowy pled' okazał się jednak niezmywalny po takim ataku. Tak więc taśma klejąca, pędzle i wałki poszły w ruch. No prawie, bo puszki z farbą coś otworzyć nie mogę. A tu już kolejni goście u drzwi. Ale chrzest bojowy to my już mamy za sobą:)
czwartek, 23 sierpnia 2012
Jeden dzień
Już imona bohaterów mówią wszystko. Emma i Dexter to jak zderzenie dziewiętnastowiecznej powieści w duchu 'Wichrowych wzgórz' z 'Dynastią'. Pochodzą z innych światów, mają odmienne aspiracje i oczekiwania od życia. A jednak ścieżki ich losów raz przecięte nie rozchodzą się definitywnie, lecz wiją w przedziwny sposób nie pozwalając im ani się na dobre połączyć, ani rozdzielić. I tak podążamy za nimi przez dwadzieści lat, zagłębiając się w ich życiorysy z narastającym przekonananiem, że trudno o prawdziwsze historie czy bardziej wiarygodne sprawozdanie z okresu dorastania do bycia sobą, dojrzałym i świadomym tego, co sprawia, że szczęście nie jest stanem teoretycznym, lecz prozą codzienności. Reasumując: pięknie opowiedziana romantyczna, ale nie banalna czy łzawa książka, do której z przyjemnością jeszcze wrócę.
Prowadzący Umarłych
Fantastyczna lektura wakacyjna. Głównie dlatego, że nie ma możliwości łyknięcia jej w całości bez zaczerpnięcia oddechu. A ten jest konieczny biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy tej książki. Jest to bowiem zbiór wywiadów, z których każdy ujawnia kolejne przykłady przerażających, często niemożliwych do wyobrażenia aktów okrucieństwa, przemocy, nędzy i beznadziei życia w Chinach na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat. Wspólnym mianownikiem opowieści każdego z bohaterów jest przekonanie, że życie każdego Chińczyka znaczy tyle, co pył na drodze, po której przetacza się walec równającej wszystko z ziemią partii. I doprawdy trudno go nie podzielać po przeczytaniu całości. Wypadki kanibalizmu na własnych dzieciach czy spożywania wykradanych ze szpitala łożysk w czasie wielkiego głodu do tej pory wydają mi się nierealne. A przecież to tylko wierzchołek góry lodowej.
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
niedziela, 19 sierpnia 2012
sobota, 4 sierpnia 2012
Wakacje!
Wczoraj Sebi był tak podekscytowany perspektywą wakacyjnej podróży, że niemalże unosił się nad ziemią. Biegał po całym domu roznosząc nam prezenty, malując laurki, piekąc fikcyjne torty, słowem: świętując. A dziś my mu robimy niespodziankę. Samochód zapakowany, kanapki na drogę naszykowane, jesteśmy gotowi do wyjazdu, kiedy tylko Babu się obudzi.
piątek, 3 sierpnia 2012
czwartek, 2 sierpnia 2012
Koniec
Młody siedział dziś nieruchomo na słońcu. Żar lał się z nieba. Uprzątnęłam mu gniazdo, Maciek przeniósł go do cienia, ugotował jajko, próbował nakarmić rozmiękczonym chlebem. Nie wystarczyło, by przeżył. Gołębica przyleciała na kilka minut, posiedziała obok jakby się żegnała i odfrunęła na dobre.
środa, 1 sierpnia 2012
Życie na krawędzi
Młody zaczął wędrować po kwietniku. Śmiesznie wygląda, kiedy się tak gramoli i kokosi. Ale kiedy spogląda w dół, autentycznie się niepokoję, co za pomysł mu strzeli do nieopierzonej łepetynki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)