wtorek, 16 lipca 2013

Kierunkowskazy



Gdańsk, ulica Mariacka. Według tabliczki po lewej do toalety jest sto metrów, a na kierunkowskazie umieszczonym na latarni już tylko dwadzieścia pięć:)

Salmon Fishing in the Yemen

Na kolana nie powala, ale mi tam sam Ewan McGregor w wersji na słodko wystarcza:) Zwłaszcza, jeśli partnerują mu Emily Blunt i Kristin Scott Thomas. Słowem sympatyczna, acz przewidywalna, komedia romantyczna na przyzwoitym poziomie.

niedziela, 14 lipca 2013

środa, 10 lipca 2013

Open'er



Stało się! Marzenie się spełniło, widziałam na żywo Kings of Leon! I przyznaję, że warto było tłuc się pół doby przez całą Polskę.
Rozmach, z jakim odbywa się Open'er zaskakiwał mnie na każdym kroku. Sznur autobusów dowożących festiwalowiczów na miejsce, niekończące się pole namiotowe i wreszcie morze ludzi wypełniających olbrzymią przestrzeń lotniska. Organizacja rewelacyjna. Do tego niezmiernie pozytywne nastawienie uczestników, żadne tam burdy czy pijacki bełkot. Młodzież wie, jak się dobrze bawić.
A sam koncert, który dla mnie był gwoździem programu, dokładnie spełnił moje oczekiwania. Specjalnego show nie było, ale chyba nikt się tego nie spodziewał po chłopakach z Nashville. Za to muzyka niosła się pięknie, większość wykonanych utworów pochodziła z mojej ukochanej płyty, bisy były, no po prostu idealnie.
Bilet chyba oprawię i na ścianę rzucę. A przynajmniej zalaminuję go (no dobra: okleję przezroczystą taśmą), zanim skończy jak inne jako zakładka do książek:)

wtorek, 9 lipca 2013

Tajemniczy Ogród



Bajeczny wystrój i najlepsze ciasto czekoladowe na świecie.
Sopot, ul. 1 Maja 5

piątek, 5 lipca 2013

The Place Beyond the Pines

Absolutne zaskoczenie. Spodziewałam się, że życiowe ścieżki głównych bohaterów przetną się, by pozytywnie odmienić losy ich obu, a tymczasem trach, pif paf, dramat dopiero się zaczyna. I o ile pierwsza część z Goslingiem była dość słaba (nawet Ryan mnie tym razem rozczarował), o tyle wątek z Cooperem sprawił, że film w końcu mnie wciągnął. Policjant, który chcąc być fair przechodzi na drugą stronę mocy i popełnia wszystkie błędy, jakie wytykał ojcu i kolegom, od których tak definitywnie się odciął, w końcu będzie się musiał zmierzyć z przeszłością. I ostatecznie wszystko znowu potoczy się według utartego schematu. Czyli albo znowu film o tym, że pewne klisze w życiu powiela się w nieskończoność i wyjściem z zaklętego kręgu może być tylko śmierć, albo to mnie opętała ta wizja i teraz w takich kategoriach będę rozpatrywała każdą opowieść:)

Doktor Proktor i proszek pierdzioszek

Chwytliwy tytuł nie wystarczył, żebyśmy dobrnęli do końca. Po kilku rozdziałach Sebi stracił zainteresowanie, a ja nie umiałam znaleźć powodu, żeby go jakoś szczególnie namawiać na kontynuowanie lektury. Zostanę przy Nesbo dla dorosłych.

czwartek, 4 lipca 2013

Perfect Mothers

Od pierwszych scen z udziałem chłopaków miałam wrażenie, że panie w myślach już dawno z nimi romansują. A biorąc pod uwagę ich zalotne zachowanie, umizgi niemalże, stylizowanie się na rozchichotane trzpiotki i scenerię niekończących się wakacji, zaskoczenia romansem nie było. Tyle że jedną parę połączyło głębokie uczucie, a druga weszła w ten układ siłą inercji: samotna kobieta nie mogła uwierzyć, że los zesłał jej młodego i atrakcyjnego kochanka, a pozbawiony kręgosłupa moralnego młodzieniec chciał się odegrać na przyjacielu i matce. Zaszokował mnie jego absolutny brak zainteresowania odczuciami ojca, który co prawda od początku zdawał się znajdować poza nawiasem całego układu, ale dopiero w obliczu zerowej lojalności ze strony syna został zdefiniowany w ramach rodziny jako osoba obca i zbędna.
Film tak naprawdę nabrał kolorów dopiero w drugiej połowie, kiedy to więzi zostały pozornie zerwane. Pozornie, bo jak się okazało, życie zatoczyło koło i wróciliśmy do punktu wyjścia. Ze świadomością, że koniecznością jest powtórzanie całego cyklu. Póki co? No właśnie.  Raz puszczona w bieg machina będzie się napędzała, dopóki gracze pozostaną w grze. A wypaść z niej mogą chyba tylko w sposób ostateczny.
Film warto obejrzeć choćby z dwóch powodów: dla fantastycznych plenerów oraz dla Naomi Watts i Robin Wright. Obie są w nim przepiękne i wruszające. Bliźniaczo podobne, kiedy jako wspólniczki w zbrodni szukają usprawiedliwienia dla swych poczynań, oraz oddalone o lata świetlne, gdy na ich twarzach malują się uczucia, które żywią do swoich kochanków.

Sen o kosmosie

Wrócił do mnie koszmar z dzieciństwa. Wydaje się już dosyć oswojony, ale nadal dławi mnie w gardle, kiedy się z niego budzę.
Zaczyna się od tego, że ciało pęcznieje mi w nieskończoność. Jakbym zamieniała się w gigantyczną dmuchaną piłkę. Czuję, że rosnę, a skóra staje się granicami wszchświata. Wypełnia ją próżnia. Bo prawdziwa ja odklejam się od ciała, jestem tylko drobinką, która rozpędzona do zawrotnej prędkości pędzi gdzieś w dół. Z ciałem łączy mnie tylko jedno: odczucie gorzkiej pustki pod językiem. Opis może dość enigmatyczny, ale najbardziej precyzyjny, jaki przychodzi mi na myśl.
No i tak sobie w ciemności lecę na łeb na szyję, coraz mniejsza, w coraz większych ciemnościach, coraz szybciej, aż zawroty głowy nie sprawią, że zlana potem się przebudzę.
Miodzio, co?

środa, 3 lipca 2013

Dziewczyna z szafy

Jako pierwsza w kinie zaczęłam śmiać się na cały głos (po chwili okazało się, że nie tylko mnie śmieszą narkotyczne zwidy tytułowej bohaterki i cały ostatni rząd się gromko parskał w co lepszych momentach, gdy reszta nabitej sali statecznie powstrzymywała się od żywiołowych reakcji) i jako jedna z ostatnich opuszczałam siedzenie, by ukryć rzęsiste łzy. Relacja braci prawdziwie i szczerze mnie poruszyła. Obaj byli autentyczni, niebanalni, mocno nakreśleni, niemalże na granicy karykatury, ale jednak bez otarcia się o śmieszność. Cała obsada spisała się zresztą rewelacyjnie. Poza Magdą, której urok działał na mnie, dopóki się nie odezwała, bo kiedy już zaczęła mówić, wydała mi się jednak zbyt prozaiczna i opryskliwa, ale i to jestem gotowa wybaczyć, gdyż magia filmu działała dalej. Podpisuję się więc obiema rękami pod reklamującym 'Dziewczynę z szafy' stwierdzeniem: absolutna rewelacja!

Angry Birds

Zaraziłam się od Babu, który w każdej wolnej chwili wyłudza od Maćka telefon i znika w czeluści swego pokoju. On co prawda przechodzi wszystkie poziomy za pierwszym podejściem, podczas gdy ja reprezentuję poziom mocno amatorski. Ale moje nieudolne próby spotykają się z pobłażliwym zrozumieniem ze strony mistrza. Sebi głaszcze mnie po głowie i mówi, że po prostu muszę więcej trenować, hahaha. No to żem se ściągnęła grę na komórkę i lecimy na dwa telefony.

wtorek, 2 lipca 2013

Żądza bankiera

Rzecz o człowieku, dla którego sensem życia jest zdobywanie coraz większych sum pieniędzy. Rodzina, przyjaciele, przyzwoitość są na dalekim drugim planie, a w razie, gdyby stawali okoniem, zostaną całkowicie odsunięci jako uciążliwe zawalidrogi. Oglądanie tego filmu dla pracownika korporacji niesie ze sobą tylko jeden pożytek: jeśli komuś takiemu brakowało jeszcze 'dystansu' do swego pracodawcy (i niekoniecznie mam tu na myśli realnego szefa z biura), z pewnością nadrobi zaległości. Albo zrozpaczony zmieni zawód;)

Łowcy głów

Fachowo zrealizowana adaptacja prozy Jo Nesbo. Film nie ma jednej zbędnej sceny, historia opowiedziana jest z werwą, a elementy komiczne wprowadzone zgrabnie i ze smakiem. Urzekł mnie również charyzmatyczny odtwórca głównej roli, przy którym nawet Nikolaj Coster-Waldau (czyli Jaime Lannister, mój najnowszy faworyt z 'Gry o tron') wypadł blado. Słowem, solidna porcja relaksu.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Taaaki korzeń

Co się robi z mleczakiem, który nie chce ustąpić miejsca śmiało, acz boczkiem, kiełkującemu zębowi stałemu? Wyrywa się go! Ale któż by się spodziewał, że na cztery milimetry ząbka może przypadać półtoracentymetra korzenia!!! W dodatku grubaśnego. Kształtu pękatej pietruszki. Taka miniatura kła dzikiego zwierza do zawieszenia na rzemyku na szyi dzielnego wojownika. Niewiarygodne, ale zmierzyłam linijką, a dowód rzeczowy pieczołowicie zamierzam przechowywać. Aż dziw bierze, że się toto w takiej małej buźce zmieściło.
Babu nieźle zniósł krwawy zabieg, ale jak pomyślę, że czeka nas więcej takich niespodzianek, to mi trochę słabo. Jeden wisiorek z kłem wystarczy.