sobota, 10 sierpnia 2013

Toruń


Jeszcze nie zdążyłam obwieścić światu mojej nowej miłości, Gdańska, a tu znowu się zakochałam. Tym razem głowę straciłam dla Torunia. 
A zajechaliśmy tam tak naprawdę przez Babu, albowiem zachwycony zeszłoroczną projekcją o postaniu kosmosu w berlińskim muzeum, wyraził chęć zobaczenia planetarium. Tak więc tradycji stało się zadość i wracaliśmy z wakacji z przystankiem, zatrzymując się w Mieście Aniołów.

Czas wykorzystaliśmy do maksimum. A że spis atrakcji przygotowała nam torunianka z krwi i kości, najpierw była kilkugodzinna wizyta w planetarium, a potem: pieczenie pierników, rejs Katarzynką, piernikowe lody od Lenkiewicza, stanie pod Krzywą Wieżą, zapoznanie się ze strażnikami patrolującymi ulice (trzymałam ich latarenkę, haha!), zakupy w Emporium, naleśniki w Manekinie, kibicowanie rycerzom walczącym z Krzyżakami o twierdzę (prawdziwa broń, stroje, wytrzały, a nawet pożar! co za widowisko!), zabawa na piernikowym placu zabaw, wizyta w kilku innych kultowych miejscach, a przede wszystkim spacery wte i wewte w poszukiwaniu aniołów. A najlepsze jest to, że wszędzie mieliśmy bajecznie blisko, bo nasz hotel znajdował się w samym centrum zdarzeń, przy malowniczej ulicy Podmurnej.
Było bosko! Już kombinujemy, kiedy znowu tam pojechać:) 

P.S. Wstyd się przyznać, ale mam na koncie jeszcze jedną zdradę, bowiem po dwukrotnym skosztowaniu lodów piernikowych jestem całkowicie pewna, że są lepsze nawet od jedynie słusznych czekoladowych. 
Świat stanął na głowie!
    
P.P.S. Uroczy hotel na zdjęciu to nie nasza miejscówka. Ten tu znajduje się przy ulicy Piekary. Taka zmyłka;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz