Piec to niepozornych rozmiarów miejsce. Zawsze jest tu pełno, ciasno i gwarno. Ale obsługa uśmiecha się od ucha do ucha, zapachy doprowadzają zmysły do szaleństwa, a kiedy na stole pojawi się już pełny talerz, cały świat przestaje dla mnie istnieć. Ta magia działa za każdym razem, kiedy tu jestem. A że inne lokale przestały mnie interesować, kiedy po raz pierwszy spróbowałam pizzy 'Anielskiej', testy przeprowadzałam wielokrotnie.
Próbowałam różnych pozycji z menu. Eskalopki, ravioli, makarony, pizze, desery. Wszystko rewelacyjne. Godne uwagi są zwłaszcza dnia dnia polecane przez szefa kuchni, których nie obejmuje karta. Kawa, jak twierdzi Maciek, najlepsza w mieście. Ostatnim razem udało mi się nawet upolować upragnione tiramisu. Po sutym obiedzie ledwie zmieściłam ogromną porcję, ale było wyborne i żałowałabym każdego zmarnowanego kęsa, gdybym nieroztropnie zdecydowała się cokolwiek zostawić.
Obecnie w Piecu trwa remont. I tak sobie marzę, że kiedy wybiorę się tam następnym razem, w menu pojawią się też jakieś wina czy inne trunki. Mmm....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz