Nie byłabym sobą, gdybym pozwoliła Sebiemu przez całe wakacje tylko się w samotności bawić, czyli grać na kompie. Kombinowałam parę dni i wymyśliłam! Prowadzenie dziennika wakacyjnego! To jest to!
Ciągoty do belfrowania są silniejsze ode mnie, a że nawet nie próbuję z nimi walczyć, moje biedne dziecko ciągle ma do wykonania jakieś zadania. Inna rzecz, że rozwinęłam się przy mym pierworodnym jako marketingowiec i pomysł sprzedałam mu w dwie minuty. Tak więc od przedwczoraj Babu każdego dnia zapisuje trzy zdania. Temat jest dowolny, chyba że to ja mu o tym przypomnę - w takim wypadku ma opisywać bieżące wydarzenia.
Niesamowite, ale pomysł zaskoczył i efekty przerosły moje najśmielsze wyobrażenia! Oto mała próbka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz