sobota, 21 lipca 2012

Festiwalowy piątek

Popołudnie rozpoczęło się od spaceru po Parku Staromiejskim, który aż tętni życiem. Chwała temu, kto zdecydował się na mało popularne w naszych miastach ustawienie ławek wprost na trawnikach, pod drzewami, wśród kwiatów, czy w krzakach niemalże. Wszystkie oblegane. Przez dzieci, młodzież, dorosłych i staruszków. Aż miło popatrzeć. Miejscówkę na spokojną lekturę znalazłam dopiero koło fontanny.
Potem spotkanie z Olgą Tokarczuk w Mediatece. Niespodziewanie dla organizatorów pupliczność dopisała, krzesełek i schodków do przycupnięcia było więcej niż chętnych. Prowadząca rozmowę Agnieszka Wolny-Hamkało zadawała ciekawe pytanie, a pani Olga niebanalnie odpowiadała. Dużo było o kondycji powieści środkowoeuropejskiej, o trudzie wybrania odpowiedniego dla wybranego tematu punktu widzenia, o warsztacie pisarki, ale też sporo o nas, Polakach, o naszych literackich preferencjach i ograniczeniach,  kiedy próbujemy stworzyć jakaś narrację, o zaangażowaniu (czy raczej jego braku) w życie polityczne, a nawet o imprezowaniu w parkach. Po autorskim odczytaniu fragmentów 'Momentu niedźwiedzia' obiecałam sobie niezwłocznie zainteresować się bliżej tą nieznaną mi jeszcze pozycją. I coś na pewno zacytuję, kiedy już będę po lekturze.
A wieczorem ostatni już punkt programu. I znowu tłum i cudem ustrzelone miejsca siedzące. Pierwszy seans cyklu pokazów na Rynku. Pogoda dopisała, choć kocykiem i polarkiem następnym razem nie pogardzę. Film piękny, wzruszający i zaskakujący. Opowiadający o niełatwym przywiązaniu, które zawiązało się między dwojciem obcych sobie ludzi znienacka i całkowicie odmieniło ich życie. O wielkoduszności, przebaczeniu, wierze w drugiego człowieka. A najpiękniejsze i najbardziej zdumiewające było jego zakończenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz