sobota, 6 października 2012

Przepustka

W weekend Maciek miał leżeć w szpitalu z rozprutym kolanem,  ja zaś myć okna, robić zakupy, a w międzyczasie odwiedzać chorego. Potem przez chwilę pojawiło się zagrożenie rozwinięcia się paskudnego przeziębienia zarówno u mnie, jak i u Bastka. Tymczasem koło fortuny ruszyło z kopyta i: niedoszły pacient po zaklepaniu miejscówki na oddziale otrzymał przepustkę, Babu wrócił do przedszkola, a na weekendzik wprosił się do babci Bogusi,  ja z kolei dostałam wychodne i w piątkowy wieczór bawiłam się na mieście. Jak za starych dobrych czasów. Dziesięć lat mniej już w tramwaju wiozącym mnie na miejsce. Do tego dzisiejsze spanie do jedenastej...
A najlepsze jest to, że zaraz idziemy do kina:)
Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale to naprawdę udane dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz