środa, 28 listopada 2012

Zbyt wiele szczęścia

Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni czytałam opowiadania. Niewątpliwie przy krótszej formie trzeba się  przestawić na inny tryb percepcji. Pozostać w gotowości, by nie dać się zaskoczyć urywającej się nader szybko narracji. Nie najgorszym pomysłem jest też wybranie docenianego na całym świecie autora. O Munro mówi się i pisze w ostatnich miesiącach sporo. Sięgnęłam więc po jej prozę niejako przygotowana. Ale i tak nie było łatwo. Pierwsze opowiadania zupełnie nie trafiły mi do przekonania. Czytałam jednak wolno, bez zachłystywania się, dając sobie czas na chwilę reklesji między kolejnymi tekstami. I zadziałało: od połowy tomu byłam już w świecie bohaterów, nadążałam za ich tokiem myślenia, rozumiałam ich wybory. Nie olśniło mnie, ale jeśli trafię na Munro na bibliotecznej półce, niewątpliwie uznam to za szczęśliwe zrządzenie losu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz