czwartek, 17 stycznia 2013

Głodna winda

Dostaliśmy od koleżanki karmę dla ptaków w postaci kuli. Na balkonie zawiesić się jej nie dało, więc chłopaki wybrali się dziś z misją znalezienia dla niej odpowiedniego drzewa. Maciek umocował do niej sznurek z blaszką, żeby konstrukcja nie spadła z gałęzi, i schował dość mocno pachnącą karmę do foliowego workeczka, a ten wsadził do kieszeni kurtki.
Może się wydawać, że przy tak drobiazgowym opisie życia mi zabraknie na spisanie tej historii, tymczasem to już prawie koniec opowieści, bowiem w windzie Maciek tak niefortunnie stanął, że nawet nie poczuł, kiedy w czasie jazdy na dół pazerna maszyna wciągnęła zawartość jego kieszeni i gładko schrupała. Prawdopodobnie uszko foliówki gdzieś się zahaczyło, a reszta poszła już jak z płatka. Panowie zgodnie zeznają, że usłyszeli tylko kilka delikatnych trzasków i było po wszystkim. Co im winda zeżarła, zorientowali się dopiero na dole, kiedy odkryli zniknięcie kuli.
Ale karma dla ptaków lekkostrawna widać nie jest, bo windę niedługo potem przytkało i wracać chłopaki musieli po schodach:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz