sobota, 22 listopada 2014
Obywatel
Nawet zjadliwy felieton Vargi nie potrafił odwieść mnie od pomysłu wybrania się na ten film. Jerzy Stuhr to gwarancja udanej komedii, a co dopiero, kiedy stanie on za kamerą, a na planie będzie mu towarzyszył syn. Cóż, najkrótsza recenzja 'Obywatela', jaka mi przychodzi do głowy, mieści się w dwóch słowach: zmarnowana szansa. Chociaż liczba mnoga byłaby tu bardziej na miejscu. Scenariusz miał w sobie potencjał, ale teoretycznie zabawne sceny zepsuła drewniana gra aktorska, brak iskry, polotu, wiarygodności postaci. Może nadmiar filuternych historyjek nie był jednak najlepszym pomysłem na opowiedzenie historii życia Jana Bratka. Anegdoty i aktorskie perełki (Sonia Bohosiewicz) ginęły w nadmiarze następujących po sobie gagów, niemalże czuło się pośpiech, z jakim postaci przeskakują z jednej scenerii w drugą, by zmieścić się w wyznaczonym czasie ze wszystkimi przewidzianymi atrakcjami. A finał filmu do szczętu mnie już zniesmaczył. W moim odczuciu całość jest niestrawna i szkoda na nią czasu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz