niedziela, 24 czerwca 2012

Godzina duchów

Wracamy do domu, a tu budzik w kuchni i zegar ścienny u Babu stoją. Oba między 3:30 a 3:45. Przy czym jeden jest na baterie, a drugi nakręcany. Zastanawiący (dla tych z bujną acz skrzywioną wyobraźnią - stracha napędzający) zbieg okoliczności.

Dąbrowa Górnicza


Nie ma jak pędzić autostradą, najlepiej ile fabryka pozwala i niemalże czuć wiatr we włosach. Ale wtedy nie ma szans za ekstazę za widok bociana na łące, pasącej się krowy, stada skupiących niespiesznie trawę owiec. Można zapomnieć o przyjemności wypatrywania wiejskich kościółków z ich bajkowymi wieżyczkami. Nie widzi się falującego zboża przetykanego makami i chabrami. Rozmarzenie na widok dumnych rzędów kukurydzy, zachwyt kościołami Śląska czy architekturą Bytomia też odpada. Do listy widoków straconych dopisać trzeba katowicki tramwaj, sady czereśniowe i wiśniowe z drzewami uginającymi się pod ciężarem owoców, tablice z dwujęzycznymi nazwami miejscowości, podwórko z kilkunastoma syrenkami i garbusami we wszystkich kolorach tęczy. Tyle pamiętam w tym momencie, ale przez trzy godziny w każdą stronę z całą pewnością zebrało tego więcej.

U celu, dwa kroki od zbiornika wodnego Pogoria 3 (to nie żart, jest ich cztery i są ponumerowane!), czekał na nas taki widok:



sobota, 23 czerwca 2012

Śniadanie do łóżka

Z okazji dnia ojca Maciek został dziś uraczony śniadaniem podanym do łóżka.  Z gazetką. Truchcikiem o świcie lecieliśmy do piekani i kiosku. Bastek absolutnie mnie zaskoczył, bo kiedy go zapytałam, co planuje tacie przygotować, bez wahania wskazał Maćka ulubione weekendowe śniadanko: jajeczniczkę na cebuli.

Rura miłości

Babu opowiada mi, jak mnie kocha:
'Najbardziej na świecie. Jak stąd do kosmosu. Ale to jest silniejsze niż promienie słońca. To jest taka rura. Ma kolor zielony, twój ulubiony. Zaczyna się w pępku. Ale światło jej nie rozpuści, bo jest metalowa. I ona idzie tak do góry. To jest taka rura miłości. Ale jej nie widać, bo jest niewidzialna. Taka już jest. A potem odpada. Ale dalej cię kocham.'

piątek, 22 czerwca 2012

Jajo

Wczoraj wieczorem...


i dziś rano.



środa, 20 czerwca 2012

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Gardłowa sprawa

Czerwcowa wizyta u laryngologa postawiła przed nami nowe wyzwanie. Zanim wycięcie migdałka stanie się jedyną możliwą opcją warto spróbować kolejnej terapii wzmacniającej odporoność.  Broncho-vaxom w tabletach lub szczepionka. Na myśl o kłuciu Bastek od razu podjął się łykania pigułek. Ale kiedy przyszło co do czego, krzyku było co niemiara. I pierwszego dnia wrzeszczeliśmy na siebie od bladego świtu, jako że specyfik przyjmuje się na czczo. Może krzywo się do tego zabraliśmy. Może obok kija w postaci igły zabrakło marchewki. Po przeanalizowaniu kwestii ustaliliśmy, że za przełknięcie tabletki Sebi przejmie we władanie cukierniczkę i własnoręcznie zaaplikuje sobie wprost do paszczy solidną stołową łyżkę upragnionego kryształu. Udało się. A żeby jeszcze skrócić czas porannych ceregieli, stawka poszła w górę i nabyłam cukier w kostkach. Kształty brydżowe. Czysta magia. Okazało się, że trzy sekundy i jest po sprawie. Pierwsza seria za nami. Powtórka jeszcze dwa razy. I trzymam kciuki, żeby nie trzeba było zaczynać od zera.

Piaskowa góra

Bator jest dla mnie niekwestionowaną liderką na polskiej scenie literackiej. 'Piaskowa Góra' w niczym nie ustępuje 'Chmurdalii', wywiera nawet jeszcze większe wrażenie, bo ścieżki opowieści wiodą daleko wstecz, sięgają kilku pokoleń, a każda postać odmalowana jest z takim rozmachem, że staje się głównym bohaterm narracji i wierzymy, że jej punkt widzenia był jedynym możliwym w zaistaniałych okolicznościach. Przy takiej lekturze łatwo zapałać chęcią odszukania zapomnianych albo czekających na odkrycie historii własnej rodziny, pogrzebania w pamięci ciotek i dziadków, odkurzenia motywacji poczyniań, które przy bliższym oglądzie okazują się kluczowe dla losów całej familii. Lektura obowiązkowa:)

Nic się nie stało

Sobotni wieczór na parasportowo, czyli trasą wzdłuż płotu strefy kibica w Rynku. A potem bocznymi uliczkami równie zatłoczonymi, rozedrganymi, pełnymi dobrej energii. Emocje wprost rozsadzały miasto. Trzydzieści pięć tysięcy kibiców w każdym wieku i kondycji (niektórzy w pełnym rynsztunku dopingowym byli na miejscu już o dziesiątej rano - potwierdzone organoleptycznie w czasie przedpołudniowej rundki). Grupki policjantów widoczne w każdym miejscu. Na Kuźniczej nawet zastęp konny wzbudzający emocje niemniejsze niż sam mecz. Ogier Don Camillo przyjechał aż z Częstochowy, pozostałe konie też z daleka. Do tego helikoptery huczące bezustannie nad głowami. Tylko włączonego szperacza brakowało, żeby poczuć się jak na planie filmu akcji. Najlepsze było to, że kiedy na stadionie lało, czarne chmury przetoczyły się bokiem i nad Rynkiem tylko przez kilka chwil kropiło.  Gdyby jeszcze tylko wynik meczu był inny... Niezapomniany wieczór.



Czterolistna


Szczęściu warto czasem dopomóc.
Szczawik Deppego robi u nas balkonie za koniczynkę.

niedziela, 17 czerwca 2012

Miasto kotów




Trzebnica

środa, 13 czerwca 2012

Tajemnicze zniknięcie

Wczoraj po powrocie do domu wykąpałam się, położyłam w łóżku z książką i zasnęłam przed ósmą. Chłopaki byli zajęci klockami. A rano Bastek zapytał, gdzie wyszłam poprzedniego wieczora, że mnie nie widział:)

niedziela, 10 czerwca 2012

Pierwsze słówka

Przy okazji omawiania postępów Laury w mówieniu i chodzeniu (podobnie jak kuzyn nie spieszy ona się z tuptaniem i bez krępacji zasuwa na kolanach wywijając pupą jak mały autobusik) odkopałam zapiski, jakie regularnie robiłam, kiedy Bastek z dnia na dzień poszerzał zasób swojego słownictwa. W sierpniu 2008 roku zanotowałam osiemnaście regularnie używanych słów. Miesiąc później było ich ponad dwa razy więcej. Nie o ilość jednakże chodzi, ale o same wyrazy i ich kształt w wydaniu Babusiowym. I tak 'miho' to był misio, 'monio' to mocno, 'penio' - ciemno, skąpe 'ś' oznaczało liść, 'paszam' - przepraszam,  'tata i patita' robiły za patelnię z pokrywką, a bajkowy Tomek miał 'pocicieli' zamiast przyjaciół. Ciekawa jest też tematyka - na siedemdziesiąt wyrazów przypadających na koniec października cztery to marki samochodów. I od razu mam przed oczami zabawę w rozpoznawanie znaczków na autach. Ale najbardziej podoba mi się zapis Babulowych snów - w wieku dwóch lat śniło mu się (a przynajmniej tak zeznawał) to samo przez cały miesiąc: czoło i włosy:)

Czapla i reszta


Dziś nad kozanowskim stawem sensacja: pojawiła się czapla! Jako jedyna występowała samotnie i bez powodzenia szukała odosobnionego kącika. Tymczasem inne ptaki w otoczeniu młodych zajmowały się swoimi sprawami albo drąc się wniebogłosy usiłowały zwrócić na siebie uwagę przechodniów. 

 

Czerwcowe królowe

W czerwcu rządzą u nas truskawki i czereśnie.
Te pierwsze najlepsze są jako mufinkowe nadzienie, drugie zjadam garściami zanim jeszcze obeschną na durszlaku. Przy okazji zapisuję ku pamięci: muminki w wersji truskawkowej wygodniej się pałaszuje, jeśli użyję blaszki z ikea.


sobota, 9 czerwca 2012

Fabrykantka aniołków

Jedna z lepszych powieści mojej ulubienicy. Niby od początku wiadomo, że losy wszystkich bohaterów splatają się ze sobą, motyw zbrodni też od biedy można wykombinować, ale rozwiązania zagadki - czyli kto kogo faktycznie zabił i dlaczego -  przewidzieć już chyba nie sposób. Ja w każdym razie poległam. Co tylko zwiększało frajdę z lektury. Zaczynam się zastanawiać nad obejrzeniem ekranizacji powieści Lackberg. Zniechęca mnie tylko to, że aktorzy obsadzeni w rolach Eriki i Patricka zupełnie nie przystają do obrazu, który powstał w mojej głowie. Ale może czas dać im szansę.

piątek, 8 czerwca 2012

Euro 2012



Nie sposób pozostać obojętnym. Kibicujemy.

czwartek, 7 czerwca 2012

Taki numer

W ubiegłym tygodniu Bastek postanowił podzielić się ze mną w przedszkolnej szatni tajemnicą. 'Coś ci pokażę', zagaił, po czym usiadł na ławeczce i podstawił mi nogi pod nos. 'Zobacz numery', podpowiedział, kiedy zdezorientowana milczałam jak grób. I wtedy TO zauważyłam. Jeden kapeć miał numer 28, drugi 27. Siląc się na maksimum opanowania zapytałam niewinnym głosem, czy od początku tak było. Już gotowa byłam pluć sobie w brodę i obwiniać się o niedopuszczalne zaniedbanie (co za ofiara ze mnie, kapci w jednym rozmiarze nie potrafię dziecku kupić!), kiedy Babu słodko oznajmił, że nie, że zamienili się kiedyś (kiedyś! czyli może nawet pół roku temu!) z Piotrusiem, skoro mają takie same. Z niezmiennie beztroskim uśmiechem wyraziłam więc zaciekawienie, która półeczka należy do wspomnianego kolegi. I synuś mi ją wskazał dodając, że niestety Piotruś nosi już inne kapcie, hahaha!

środa, 6 czerwca 2012

Niedzielni kierowcy wózka sklepowego

Jedyna w swoim rodzaju, niezapomniana niedzielna wyprawa po zakupy. To miało być szybkie załatwienie sprawunków w pobliskim sklepie. Zanim wyruszyliśmy musiałam wrócić spod bloku do mieszkania, bo coś niepokojącego działo się z moją soczewką. Ale pięć minut później już byliśmy na przysklepowym parkingu, gdzie rozebrałam Babusia do samej koszulki, bo przecież w Biedronce jest zawsze gorąco (otóż nowa przykościelna ma klimę). Maciek oddał dziecku polar. Potem kiedy wózek był już wyładowany po brzegi, dotarło do mnie, że w portfelu miedziaki, a w pobliżu nie ma bankomatu. Maciek podjechał więc pod dom wybrać pieniądze. Wreszcie przy kasie okazało się, że zapomnieliśmy o torbie na zakupy. Maciek po raz kolejny szykował się do skoku (do auta po plecak z zapasem reklamówek), kiedy przypomniał sobie, że plecak został, ale w domu. Do podręcznej siatki, jaką wygrzebałam z torebki zmieściliśmy sery i parę drobiazgów. Po czym z absolutnym stoicyzmem, niezmąconą pogodą ducha i resztkami powagi załadowaliśmy wszystko luzem do bagażnika. Żałowałam, że nie noszę przy sobie aparatu:)

wtorek, 5 czerwca 2012

Poczucie kresu

'Jak często opowiadamy naszą własną historię życia? Jak często dopasowujemy, upiększamy, dokonujemy chytrych skrótów? Im dłużej trwa życie, tym mniej jest tych, którzy mogliby zakwestionować naszą relację, przypomnieć nam, że nasze życie nie jest naszym życiem, lecz jedynie historią, którą o swoim życiu opowiadamy. Opowiadamy innym, ale - głównie - samemu sobie.' Barnes po raz kolejny zaprasza do refleksji nad relatywizmem zapamiętanych wydarzeń, obrazów i słów. Jego bohater odkrywa tajemnice przeszłości i na nowo dokonuje oceny swych odległych w czasie poczynań, zadając przy tym sobie (czytelnikowi!) wiele niewygodnych pytań. Mądra i wzruszająca książka, do której warto będzie wrócić, by delektować się fragmentami jak ten, który powyżej zacytowałam.

Błogosławieństwo palacza

Przechodzień poprosił mnie na ulicy o papierosa. Kiedy sięgnęłam do torebki, żeby go poczęstować, najpierw bardzo się zdziwił, a potem z emfazą przemówił tymi słowy: 'Niech Bóg panią błogosławi! Upojnej nocy z mężem!'

poniedziałek, 4 czerwca 2012

niedziela, 3 czerwca 2012

sobota, 2 czerwca 2012

Dzień dziecka

Lepszego prezentu na dzień dziecka sprawić sobie nie mogłam: zabukowałam bilety do Londynu! Królowo Elżbieto, przybywam! A jeśli nie będzie mi dane spotkać jej królewskiej mości osobiście, to może, nawet o tym nie wiedząc, minę na ulicy chociaż panią zatrudnianą przez nią do rozbijania nowych butów jej wysokości:)

piątek, 1 czerwca 2012

Pejzaż w kolorze sepii

Debiut Ishiguro. Do pięt nie dorastający 'Okruchom dnia', chociaż klimat ten sam: wyciszone obrazy przemijające bez pośpiechu, emocje rozkładane na czynniki pierwsze, drobiazgowe analizowanie uczuć kryjących się za niedopowiedzianymi zwierzeniami, skąpymi uwagami, urywanymi w połowie gestami, zdaniami, których sensu trzeba doszukiwać się  pod kolejnymi warstwami przemilczanych odpowiedzi. Pełna smutku oraz okrucieństwa historia kobiety szukającej w przeszłości klucza do samobójstwa córki. Plus spojrzenie na przemiany zachodzące w społeczeństwie japońskim po wojnie i ich wpływ na przyznanie przez kobiety samym sobie prawa do zabrania głosu w sprawach bezpośrodnio ich dotyczących, szukanie szczęścia i ponoszenia kosztów za dokonywanie niełatwych wyborów.

Piraci

Udana książeczka. Szkoda, że wcześniej na nią nie trafiliśmy. Zgodnie z opisem nadaje się już dla trzylatków. Dużo tu pytań, a odpowiedzi są na tyle skąpe, że rodzice mogą pokopać z pociechą w necie szukając dalszych informacji albo... popisać się wyobraźnią. Z pewnością inspiracji do zabawy nie zabraknie.