niedziela, 30 czerwca 2013

Wrrr!

Wakacje się zaczęły, pogoda w miarę unormowała, a ja nadal chora. Przynajmniej wyszłam z fazy wegetacji i żwawiej pomykam po domu. Pocieszam się myślą, że będę miała czas na nadrobienie zaległości blogowych, bo jednak większą część czerwca spędziłam jak nie z nosem w książce, to w kinie. Przejrzę zaległą prasę. Dopracuję plan B w razie, gdyby w czasie urlopu lało i wylegiwanie się na plaży straciło rację bytu. Przejrzę zdjęcia do wywołania. A potem dam się porwać kolejnym frapującym zajęciom, które odgonią ode mnie myśl, że przepadają mi rezerwacje w Heliosie, wycieczki rowerowe, pilates, BBQ w parku i parę innych fajnych rzeczy, które żem sobie zaplanowała na ten tydzień, wrrr!

Mam tylko nadzieję, że awansem wyczerpałam limit przeziębień na rozpoczęte lato:)

czwartek, 27 czerwca 2013

Charlotte Link



Jest coś magnetyzującego w powieściach Charlotte Link. Nie chodzi tu o jej warsztat, ale raczej stałe wątki, które odnalazłam w trzech zachłannie przeczytanych pod rząd pozycjach. Jeden to zauroczenie Yorkshire, sielankową, acz odludną okolicą, nad którą unosi się duch sióstr Bronte. Drugi to obnażanie niedoskonałości idealnych na pozór związków, z których bohaterki Link wyzwalają się z bólem i nie bez trudu, ale zawsze silniejsze i gotowe na rozpoczęcie życia pełną piersią. Dużo tu miejsca zajmują analizy relacji międzyludzkich, ale konikiem pisarki jest niewątpliwie niezależność, samodzielność, siła kobiet. Owym paniom daleko do doskonałości, jednak promowany tu typ to pewna siebie i walcząca o swoje prawo do szczęścia, nawet kosztem zadawania ran bliskim, babka po trzydziestce. Całkiem to podbudowujące. I w tym kontekście jest to proza jak najbardziej feministyczna.
Do tego dochodzą jeszcze drobiazgowe portrety psychologiczne postaci, co, wydawać by się mogło, ułatwia wskazanie mordercy, tymczasem tylko komplikuje sprawę, gdyż zwykle kluczowy rys charakteru zabójcy ujawniany jest na samym końcu. W ciekawy i niebanalny sposób pokazane zostają mechanizmy psychologiczne i sploty wydarzeń, które doprowadzają na pozór zwyczajnych i spokojnych ludzi do granicy, którą przekroczyć można tylko raz. A biorąc pod uwagę, że Link sprytnie myli tropy, wątki kryminalne są wielce satysfakcjonujące.
Reasumując: nadal jestem pod urokiem tej prozy. Dwa kolejne tomy zabieram na wakacje. A potem wyruszam na poszukiwanie kolejnych.

wtorek, 25 czerwca 2013

ZOO

Wizyta w zoo jak zawsze ekscytująca. Nie jesteśmy jednak typowymi odwiedzającymi. Do lwa i żyrafy nie dotarliśmy, chociaż po ogrodzie wędrowaliśmy od otwarcia bramy do jej zamknięcia.
Tym razem największą atrakcją dla Babu było akwarium z karasiami, okoniami, płociami i paroma innymi rybkami, którym wyginięcie z pewnością nie grozi. Inni spacerowicze patrzyli na przyklejonego do szyby Sebiego zdziwieni, ale dla nas było jasne, że subtelne i nieoczywiste piękno nie dla wszystkich jest zauważalne.
Mnie z kolei oczarowała ptaszarnia. Gorący klimat, feeria barw, miły dla ucha rozgardiasz i przelatujące nad głową kolorowe cuda. Bowiem niektóre okazy poruszają się po tym obiekcie swobodnie! Świetne było to, że jako jedyni załapaliśmy się na porę karmienia. I tu istotna uwaga: opiekun pierzastych wygląda jak młody Ethan Hawke, co, nie powiem, wydatnie podniosło walory artystyczne pokazu.
Po raz pierwszy byłam również w motylarni. Klimat jeszcze bardziej tropikalny, a przepiękne motyle rozmiaru mojej dłoni na wyciągnięcie ręki. Warto było przedrzeć się przez ekspozycję dziesiątek gadzich terrariów, z których każde ciekawiło Sebiego. Mi w zupełności wystarczyłby jeden waran, żeby wyrobić sobie pogląd na temat jaszczurek, ale Babu tak łatwo spławić się nie daje.
Większą zgodność osiągnęliśmy w okolicy parku linowego: mały biegał po nim w kółko, a my podglądaliśmy wieczorną toaletę pelikanów. Jest w tych ptaszyskach coś hipnotyzującego. Podobnie jak w kotikach. Przy ich basenie Babu jak zwykle oznajmił, że chętnie tu zamieszka, jeśli dostarczymy mu parę mebli. A do diety uchatek z trudem, ale się przyzwyczai:)

Jeszcze tylko parę słów o samym zoo, bo zmieniło się ogromnie od naszej ostatniej tu bytności. Afrykarium nabiera kształtu, ogromny wybieg dla nosorożców i marabutów gotowy, pojawiło się również kilka nowych ścieżek dla zwierzaków śmigających między drzewami nad głowami spacerowiczów. Widać, że ktoś ma pomysł na ten ogród i skutecznie go realizuje. Kiedy tylko skończy się budowa afrykańskiego kompleksu, kupujemy karnety i rozpoczynamy regularne oblężenie zoo:)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zębowa wróżka

W weekendowym ferworze zdarzeń zapomniałam wspomnieć o długo wyczekiwanym wydarzeniu. W piątek przy śniadaniu  Babu stracił pierwszego mleczaka! Zębowa wróżka wyceniła dolną lewą jedynkę na pięć zeta:)

niedziela, 23 czerwca 2013

Lawendowa grządka

Trzy szwy

W sobotę miał być grill, a tymczasem wylądowaliśmy u chirurga na Traugutta. Babu w drodze na działkę fiknął z roweru i trzeba było założyć trzy szwy na brodzie. Jeszcze do jutra wystające nici osłania plaster, ale od wtorku Sebi będzie wyglądał jak po niezłej bójce, bo łokcie i nogi ma pozdzierane i posiniaczone przy innych okazjach, a na kolanach strupy i zadrapania. Krótko mówiąc, będzie się czym chłopakom w przedszkolu pochwalić.

czwartek, 20 czerwca 2013

Wagary



Drobne przyjemności w życiu: trzy pod rząd wolne piątki w czerwcu. Pierwszy zarezerwowany na czytanie, naukę, zaleganie na balkonie etc. Kolejny - na długo planowany spacer po Nadodrzu. Nie ma jak łazęga po mieście z aparatem w dłoni, kiedy zwykli obywatele pracują. Ciacho i prasówka w kawiarni o poranku. Zaznaczanie na mapie nowo odkrytych miejsc, do których chce się wrócić. Niespieszne szwędanie się bez konieczności dotarcia gdziekolwiek na czas. Nie znam lepszego sposobu na odnalezienie uczucia, że się jest na wakacjach.

A samo Nadodrze zmieniło się ogromnie. Co innego jednak przeczytać o tym w Wyborczej, a co innego zobaczyć na własne oczy te nowocześnie odnowione parki i place zabaw, te odrestaurowane w kolorach kojarzących mi się z Neapolem kamienice, ten wysyp galerii i pracowni artystycznych, które sprawiły, że znowu mam ochotę nabyć notes w wersji papierowej, by spisywać nachodzące mnie niespodzianie inspiracje. Wiele budynków niewątpliwie aż prosi się o remont, ale malowniczą ruinę znalazłyśmy tylko jedną. W niespodziewanie dużych ilościach obrodziło natomiast w urokliwe knajpki, kawiarnie i restauracyjki. Na napar z malin i pokrzywy z pewnością jeszcze wrócę do Cafe Pestka. Co jeszcze dobrego tego dnia? Tona wspomnień, dziesiątki historii i umiejąca słuchać bliska osoba wędrująca ramię w ramię. Nowa sukienka, dzięki której odkryłam w sobie księżniczkę. Ilekroć ją teraz założę, wrócę myślami do tego magicznego spaceru. I unoszący się w wielu zakątkach zapach dzikiej róży. Tak sobie myślę, że przydałby się taki krzaczek na działce. 

A jutro idziemy z Babu do zoo:)

Od pustki do życia

środa, 19 czerwca 2013

Koniczyna

Zapach lata w mieście - koniczyna po deszczu. 
Miłe wspomnienie, kiedy trudno złapać oddech z gorąca.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

niedziela, 16 czerwca 2013

czwartek, 13 czerwca 2013

środa, 12 czerwca 2013

Hannibal

Mads Mikkelsen w iście diabolicznym wcieleniu. Wyrafinowany, ponadprzeciętnie inteligentny erudyta serwujący swoim gościom eleganckie posiłki, których składników nawet się nie domyślają. Zanim jeszcze Hannibal stał się numerem jeden na liście poszukiwanych przez FBI morderców, jego związki z tą agencją należały do wyjątkowo zażyłych. Czego nie omieszkał spektakularnie wykorzystać. Serial mroczny, niepokojący i wyjątkowo wciągający. Ale kolację sugeruję spożyć ze znacznym wyprzedzeniem:)

wtorek, 11 czerwca 2013

Ukłony od prezydenta

Sekret ponurego zamku

Nie byłam pewna, czy Babu nie ucieknie z krzykiem na widok kolejnej książki do samodzielnego czytania. A tymczasem on zarządził rodzinne zgromadzenie, usadził nas na kanapie i bite pół godziny raczył głośną lekturą. Drugie podejście było tak samo entuzjastyczne. Ale dwie kartki przed końcem książki dopadło go zmęczenie i doczytanie końcówki musiało czekać kilka tygodni:)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdroże

Na jedynce

Babu z zachwytem testuje przerzutki w rowerze:
- Och, na jedynce czuję się taki lekki!

niedziela, 9 czerwca 2013

Grabownica


Między jedną ulewą a drugą. Wśród szelestu szuwarów, rechotu żab i pokrzykiwań ptactwa.  Przez błota małe i duże. Od stawu do stawu.
Aż dotarliśmy do skupiska setek łabędzi, które darły się wniebogłosy.
Było piękniej niż to sobie wymarzyłam.

sobota, 8 czerwca 2013

U niej w domu

Boski film! Najlepszy, jaki w tym roku widziałam. O mnie, o mojej pasji. O ludziach z perwersyjną przyjemnością dających się wciągać w opowiadane im historie. O sile słowa pisanego, o miażdżącej mocy uzależnienia od ciekawości, co dalej. O swoistym wścibstwie i wyobraźni, której raz dając się ponieść, nie da się już okiełznać. Do tego charyzmatyczny Ernst Umhauer, od którego oczu nie sposób oderwać. Raz niewiniątko, za chwilę genialny, opanowany manipulant świadom swojej władzy nad innymi. I to niepokojące, niejednoznaczne zakończenie. Co było faktem, a co tylko jedną z wielu wymyślonych przez początkującego pisarza wersji pociągnięcia fabuły? Co wydarzyło się naprawdę? Och, po prostu trzeba to zobaczyć!

Wzdłuż wałów

piątek, 7 czerwca 2013

Z nowego wspaniałego świata

Moje wyobrażenie o Niemczech jako o kraju, którego wizytówką są uczciwość i praworządność, legło z łoskotem w gruzach. Reporter wcielając się w coraz to inne postaci przenika do zamkniętych mikrokosmosów obnażając rządzące nimi reguły. Raz jest czarnoskórym, raz bezdomych, za chwilę pracuje w Starbucksie, call center, renomowanej restauracji lub piekarni. Na własnej skórze przekonuje się, jakie bolączki trapią jego wspólobywateli, których los skierował na te tory. Obraz, jaki się wyłania z tych doświadczeń jest szokujący. Znieczulica, wyzysk, rasizm, zakłamanie to tylko kilka pierwszych moich skojarzeń. Niesamowite jest jednak to, że Wallraff nie poprzestaje li i jedynie na relacjonowaniu zastałego stanu rzeczy, ale analizuje go, a potem stara się zmienić. Nagłaśnia sprawy, które skrzętnie zamiatane są pod dywan, zadaje niewygodne pytania, walczy w imieniu tych, którym brak siły lub możliwości na zabranie głosu we własnej obronie. Jego odwaga i determinacja robią ogromne wrażenie. Chyba znalazłam nowy autorytet. Jedno jest pewne, w Starbuksie moja noga więcej nie postanie.

The Great Gatsby

Porywająca bajka dla dużych dziewczynek. Zniewalający uśmiech mojego ulubieńca, fenomenalna ścieżka dźwiękowa, oszałamiające przepychem i rozmachem ujęcia imprez oraz kilka cudnie rozbrajających scen, jak pierwsza wizyta Nicka w domu kuzynki, która wyłania się spośród falujących firanek, albo przygotowania do schadzki i przemiana chatki ogrodnika w oranżerię, a pewnego siebie Jaya w źrebięco niezdarnego adoratora. Wszystko jest tu przerysowane, rozedrgane, jazzujące, dramatycznie wyolbrzymione. I może dlatego takie magiczne.

czwartek, 6 czerwca 2013

Pinokio

Pinokio ostatecznie odstawiony. I wcale się Bastkowi nie dziwię, że miał dość. Toż to horror. Już na dzień dobry dwaj przyjaciele lżąc się niewybrednie wdają się w bójkę. Chwilę potem pajac morduje świerszcza młotkiem.  Następnie dwóch łotrów jemu usiłuje odebrać życie dźgając go nożem w nerki i wieszając na drzewie. Pojawia się też wątek ofiary całopalnej. Wreszcie dobra wróżka grozi chłopcu śmiercią i nasyła na niego posłańców z trumną. I tak bez ustanku. A książka nawet nie w połowie. Zgroza. Bastek słuchał tego z rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi oczami nie znajdując innego komentarza niż 'Dziwne to, dziwne'. Jakim cudem Pinokio żyje w zbiorowej wyobraźni tylko jako kłamczuch i psotnik? Czyżbyśmy w dzieciństwie byli karmieni jakąś ugrzecznioną wersję jego historii? Czy to skleroza/wyparcie/dowód na czytanie lektur w podstawówce po łebkach?

środa, 5 czerwca 2013

Roztrzepana sprzątaczka

Cudne historyjki o chaotycznej i postrzelonej sprzątaczce, która z zapałem rusza na wojnę z kurzem i brudem, by ostatecznie odkryć uroki leniuchowania i się przebranżowić. Pouczające, hahaha. Ale i tak najbardziej podobają mi się jedyne w swoim rodzaju, gumowe w swej  rozciągliwości i plastyczności kończyny miłej pani. Pozycje przez nią przyjmowane są nie do powtórzenia, o czym empirycznie przekonał się Bastek, pewien, że nie ma rzeczy niemożliwych. Otóż są. Kto nie wierzy, niech spróbuje siadu po turecku w wykonaniu sprzątającej joginki:)

sobota, 1 czerwca 2013

Plan B: Metro

Miała być wyprawa do Doliny Baryczy, a tymczasem objadamy się pizzą i gramy w 'Metro'. Nie ma jak dobry plan awaryjny na niepogodę. Tym razem Maciek wydaje się najbardziej wkręcony. A nowy duży rower Babu musi poczekać na lepsze czasy, kiedy w końcu wiosna zaszczyci nas słonecznym dniem.