czwartek, 27 czerwca 2013

Charlotte Link



Jest coś magnetyzującego w powieściach Charlotte Link. Nie chodzi tu o jej warsztat, ale raczej stałe wątki, które odnalazłam w trzech zachłannie przeczytanych pod rząd pozycjach. Jeden to zauroczenie Yorkshire, sielankową, acz odludną okolicą, nad którą unosi się duch sióstr Bronte. Drugi to obnażanie niedoskonałości idealnych na pozór związków, z których bohaterki Link wyzwalają się z bólem i nie bez trudu, ale zawsze silniejsze i gotowe na rozpoczęcie życia pełną piersią. Dużo tu miejsca zajmują analizy relacji międzyludzkich, ale konikiem pisarki jest niewątpliwie niezależność, samodzielność, siła kobiet. Owym paniom daleko do doskonałości, jednak promowany tu typ to pewna siebie i walcząca o swoje prawo do szczęścia, nawet kosztem zadawania ran bliskim, babka po trzydziestce. Całkiem to podbudowujące. I w tym kontekście jest to proza jak najbardziej feministyczna.
Do tego dochodzą jeszcze drobiazgowe portrety psychologiczne postaci, co, wydawać by się mogło, ułatwia wskazanie mordercy, tymczasem tylko komplikuje sprawę, gdyż zwykle kluczowy rys charakteru zabójcy ujawniany jest na samym końcu. W ciekawy i niebanalny sposób pokazane zostają mechanizmy psychologiczne i sploty wydarzeń, które doprowadzają na pozór zwyczajnych i spokojnych ludzi do granicy, którą przekroczyć można tylko raz. A biorąc pod uwagę, że Link sprytnie myli tropy, wątki kryminalne są wielce satysfakcjonujące.
Reasumując: nadal jestem pod urokiem tej prozy. Dwa kolejne tomy zabieram na wakacje. A potem wyruszam na poszukiwanie kolejnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz