Popołudnie idealne: spotkanie z przodownikiem z przodownikiem turystyki górskiej i oficjalne potwierdzenie przyznania Sebiemu popularnej odznaki GOT. Tak!!! Ależ satysfakcja!!! Potem spacer, lody, chlapanie się przy fontannie i pościg za gołębiami. Młody na fali uniesienia w tramwaju się rozśpiewał i w końcu usłyszałam piosenki, których nauczył się na zimowisku. A wieczorem jeszcze basen. No czegóż chcieć od życia więcej! W dni takie jak dziś czuję, że życie jest piękne i mogę wszystko:)
czwartek, 30 kwietnia 2015
środa, 29 kwietnia 2015
The Judge
'Sędzia' zapowiadał się świetnie, ale szczerze mówiąc nie potrafię wskazać niczego, czym by się wyróżniał spośród innych filmów o nawróconych powrotem w rodzinne strony pracoholikach, którzy ostatecznie godzą się z rodziną i odkrywają, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a stara miłość nie rdzewieje. Może nie jestem zbyt wyrozumiała, ale minęło już sporo czasu od kiedy go oglądałam, i jedyne, co pamiętam, to niedosyt i rozczarowanie, że wyolbrzymiony w zapowiedziach wątek detektywistyczny właściwie w tym dramacie nie występuje.
wtorek, 28 kwietnia 2015
American Sniper
Produkcja do bólu nasycona duchem patriotyzmu made in USA, ale ogląda się ten film całkiem przyjemnie. Bradley Cooper tak umięśniony, że aż nie do poznania. Cóż więcej mogę powiedzieć, chyba tylko tyle, że do kina nie ma co pędzić, bo z własnej kanapy będzie się 'Snajpera' dla zabicia czasu oglądało z podobnym zaangażowaniem.
niedziela, 26 kwietnia 2015
St. Vincent
Już po pierwszym trailerze wiedziałam, że uśmieję się na tym filmie. I tak właśnie było. Kino najwyższych lotów to nie jest, zwłaszcza obowiązkowo łzawe, przesłodzone sceny końcowe drażnią wiernością melodramatycznemu schematowi, ale oglądanie Billa Murraya i Naomi Watts to zawsze przednia rozrywka. I przyznaję, że Watts w roli królowej nocy rozpoznałam dopiero po dłuższej chwili, ale w swym braku zorientowania w temacie nie byłam odosobniona, bo kiedy tylko teatralnym szeptem podzieliłam się swym odkryciem z siedzącą w fotelu obok koleżanką, zaraz z rzędu za nami doszły mnie podobnie zdumione reakcje.
sobota, 25 kwietnia 2015
Charlotte Link
Nie potrafię przejść obojętnie obok Charlotte Link i kiedy tylko któraś z jej powieści wpadnie mi w ręce, rzucam się na nią z zapałem. Z trzech tomów, które ostatnio czytałam najbardziej podobał mi się 'Nieproszony gość', mimo że najtrudniej było mi wytypować zabójcę w 'Ciernistej róży'.
Jak zawsze w każdej z książek pojawił się wątek kobiety wyzwalającej się z absurdalnego i chorego związku. Myślę, że uporczywe wałkowanie tego tematu przez panią Link jest jednym z powodów jej ogromnej popularności. Ileż to jej bohaterek wyszło z dołka i zerwało z toksycznym mężczyzną! Schudło, odświeżyło garderobę, pociągnęło rzęsy tuszem, odwiedziło włoską (koniecznie!) przytulną restauracyjkę i odkryło, że bycie ofiarą nie jest w życiu jedyną opcją. Może to i kiczowate, i tendencyjne, ale jak lekko i przyjemnie się czyta;)
czwartek, 23 kwietnia 2015
Kiedy byliśmy sierotami
Wszystko wskazuje na to, że Kazuo Ishiguro pozostanie dla mnie autorem jednej książki. To już moje trzecie do niego podejście i znowu czuję rozczarowanie graniczące z niedowierzaniem, że to, co mnie zachwyciło w 'Okruchach dnia', w pozostałym powieściach staje się źródłem mojego rozdrażnienia. Na pierwszym miejscu listy zarzutów znajduje się tajemnicza atmosfera niedopowiedzenia. Nie potrafię wczuć się w ten klimat. Jak można całymi stronicami rozwodzić się nad przeróżnymi aspektami tego samego, trwonić czas na niuanse, domysły i próby doprecyzowania tego co było stronę wcześniej, w poprzednim rozdziale i w paru innych miejscach, skoro nie zmierza się ku żadnej poincie? To nie dla mnie. Bohaterowie nie wzbudzający we mnie żadnych uczuć poza irytacją z miejsca stają się dla mnie wrogami. Niby lustruję każdy ich krok, wypowiedziane słowo, myśl, ale w ogóle nie rozumiem, co nimi kieruje. Zniecierpliwienie narasta. Ale powtarzam sobie, że w końcu przejrzę na oczy i będzie mi głupio, że w swojej małostkowości nie dałam im szansy. Toteż z mozołem brnę do końca książki. I co? Wszystkie starania na nic. Kilka wieczorów straconych. Po raz kolejny obiecuję sobie odkładać książkę, jeśli tylko w mojej głowie zagnieździ się wątpliwość, czy ta lektura aby mnie nie zawiedzie. I koniec z Ishiguro!
środa, 22 kwietnia 2015
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
Mur & Apollo 11
Literatura faktu dla najmłodszych. Absolutne hity sezonu! 'Mur. O historii powojennego Berlina' Sebi czytał już trzy razy, 'Apollo 11. O pierwszej podróży na Księżyc' - cztery. I odgraża się, że to nie koniec. Lepszej rekomendacji nie potrafię sobie wyobrazić:)
piątek, 17 kwietnia 2015
Trzy wesołe krasnoludki
Jako etatowa w bieżącym roku opiekunka szkolnych wycieczek do teatru pozwolę sobie wyrazić zdziwienie, że klasie 1f z jej wychowawczynią na czele podobał się spektakl 'Trzy wesołe krasnoludki'. Poza pierwszą piosenką i bajecznymi kostiumami kilku postaci, które sprawiły, że z miejsca zapragnęłam wystąpić na najbliższym balu karnawałowym jako owca lub pająk, absolutnie nic ciekawego w trwającym ponad godzinę przedstawieniu nie znalazłam.
Moje znudzenie osiągnęło takie rozmiary, że rozważałam wymknięcie się z sali celem pogrania w ustronnym miejscu na komórce. Uratowały mnie dziewczynki, które potrzebowały eskorty do łazienki. Nawet trochę zagadywałam je na korytarzu, żeby opóźnić nasz powrót na widownię. I wtedy dotarło do mnie, że im się spektakl autentycznie podoba. Potwierdziła to później reszta klasy. A pani Agnieszka posunęła się do wyznania, że 'Krasnoludki' były lepsze od 'Amelki, króla i bobra na dachu' i 'Czarodziejskiego fletu.
Własnym uszom nie wierzyłam! Dla mnie przedstawienia Teatru Lalek są nie do przebicia. Wartka akcja, wielopłaszczyznowy humor i żarty, z których część ma drugie dno i wyraźnie adresowana jest do starszych widzów; fantastyczne kostiumy; operowanie muzyką i światłem; energia, jaką ze sobą niosą; śmiałe pomysły i genialna ich realizacja - wszystko, co do tej pory widziałam na scenie Teatru Lalek było świeże i porywające. Propozycja Capitolu wypadła na tym tle mizernie i blado. Jakiż więc przeżyłam szok konfrontując moje wrażenia z opiniami młodych widzów i ich wychowawczyni! Nie wiem, czy mnie jeszcze zaproszą na wspólne wyjście do teatru;)
Moje znudzenie osiągnęło takie rozmiary, że rozważałam wymknięcie się z sali celem pogrania w ustronnym miejscu na komórce. Uratowały mnie dziewczynki, które potrzebowały eskorty do łazienki. Nawet trochę zagadywałam je na korytarzu, żeby opóźnić nasz powrót na widownię. I wtedy dotarło do mnie, że im się spektakl autentycznie podoba. Potwierdziła to później reszta klasy. A pani Agnieszka posunęła się do wyznania, że 'Krasnoludki' były lepsze od 'Amelki, króla i bobra na dachu' i 'Czarodziejskiego fletu.
Własnym uszom nie wierzyłam! Dla mnie przedstawienia Teatru Lalek są nie do przebicia. Wartka akcja, wielopłaszczyznowy humor i żarty, z których część ma drugie dno i wyraźnie adresowana jest do starszych widzów; fantastyczne kostiumy; operowanie muzyką i światłem; energia, jaką ze sobą niosą; śmiałe pomysły i genialna ich realizacja - wszystko, co do tej pory widziałam na scenie Teatru Lalek było świeże i porywające. Propozycja Capitolu wypadła na tym tle mizernie i blado. Jakiż więc przeżyłam szok konfrontując moje wrażenia z opiniami młodych widzów i ich wychowawczyni! Nie wiem, czy mnie jeszcze zaproszą na wspólne wyjście do teatru;)
środa, 15 kwietnia 2015
Pisanka
Tegoroczna pisanka Babusia była naklejanką, więc żaden szał. Ale podobizna tejże pisanki wykonana przy okazji zdobywania kolejnej zuchowej sprawności to już dzieło sztuki:)
wtorek, 14 kwietnia 2015
W ciemności / Agnieszka Holland
Seans niezapomniany, bo z bonusem w postaci spotkania z reżyserem. Agnieszka Holland z miejsca kupiła widownię odpowiadając na pierwsze pytanie tak ochoczo i wyczerpująco, że zajęło jej to prawie kwadrans. A potem przypieczętowała swój sukces poczuciem humoru i bezpośredniością, które stale były obecne w jej opowieści o pracy nad filmem, inspiracjach, historii swej rodziny, doświadczeniu zawodowym i planach na przyszłość.
Gdyby każdy film można było oglądać z takim komentarzem! Zaczynam rozważać regularny udział w Polish Cinema For Beginners. I nawet nie będę tu rozwijać wątku czwartkowego basenu, który ewidentnie nie jest mi pisany;)
Gdyby każdy film można było oglądać z takim komentarzem! Zaczynam rozważać regularny udział w Polish Cinema For Beginners. I nawet nie będę tu rozwijać wątku czwartkowego basenu, który ewidentnie nie jest mi pisany;)
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Pilot i ja
Pierwsza szkolna lektura ('Pilot i ja' Bahdaja). Pierwsze związane z nią zadanie domowe (jak widać na załączonym obrazku). I prawdopodobnie pierwsza czekająca nas rozmowa ze szkolnym psychologiem, jeśli Babu nie zdoła przekonać nauczycielki, że jego marzenie jest całkiem niewinne. Kto zgadnie, o czym marzy Sebi?
niedziela, 12 kwietnia 2015
Sen o bieganiu
Dawno już mi się nie zdarzyło, żebym, po pierwsze, tak wyraźnie zapamiętała sen, a po drugie, żeby był on tak absurdalnie przyjemny. Śniło mi się, że biorę udział w zawodach sportowych. Biegało się po wyznaczonej trasie i wykonywało określone ćwiczenia. Na jawie omdlewam na samą myśl o konieczności sprostania takiemu wyzwaniu. Tymczasem we śnie truchtałam tak lekko i radośnie, że zrobiłam obowiązkowe piąte kółko, podczas gdy inni zawodnicy nie byli nawet w połowie trasy. Nogi niosły mnie same. Co więcej: dziwiłam się, że nigdy dotąd nie zajęłam się bieganiem zawodowo.
Teraz, gdy za oknem świt, a ja na wpół jeszcze śpiąca piszę te słowa, pomysł, że miałabym znaleźć w sobie motywację do uprawiania joggingu wydaje się żartem. Ale według senników taki sen oznacza zadowolenie z życia, spełnienie planów, miłe niespodzianki i szczęście. Tak, tak, tak! W sumie więc jestem jednak skłonna biegać co noc. Byle we śnie:)
A teraz naciągam kołdrę na głowę i wracam na zawody.
Teraz, gdy za oknem świt, a ja na wpół jeszcze śpiąca piszę te słowa, pomysł, że miałabym znaleźć w sobie motywację do uprawiania joggingu wydaje się żartem. Ale według senników taki sen oznacza zadowolenie z życia, spełnienie planów, miłe niespodzianki i szczęście. Tak, tak, tak! W sumie więc jestem jednak skłonna biegać co noc. Byle we śnie:)
A teraz naciągam kołdrę na głowę i wracam na zawody.
sobota, 11 kwietnia 2015
Mazurek czekoladowy
O mało nie zapomniałam pochwalić się swym świątecznym wypiekiem! Otóż i on. Mazurek czekoladowy według książki z przepisami cukierniczymi Lidla. Pyszny, mocno czekoladowy i łatwy do zrobienia. A prezentuje się tak efektownie, że z powodzeniem może robić za torcik;)
piątek, 10 kwietnia 2015
Big Eyes
Czy już mówiłam, że przepadam za Christophem Waltzem? Po tym filmie jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Jego kreacje to majstersztyki. Również tym razem mistrzowsko wcielił się w postać beztalencia i oszusta, który okrada z dorobku artystycznego własną żonę. Historia jest autentyczna, co potwierdza znaną wszem i wobec prawdę, że życie pisze najlepsze scenariusze. 'Wielkie oczy' to pięknie nakręcony i zagrany obraz, który zasłużenie zbiera same pochlebne recenzje. Pod wszystkimi się oburącz podpisuję.
czwartek, 9 kwietnia 2015
Metoda wodna
'Chciałem go wychować w czymś w rodzaju symulowanego środowiska naturalnego, rodzaju pastwiska czy zagrody - a nie w tym okropnym naprawdę naturalnym środowisku, które mi się wydawało zbyt niebezpieczne. Wychować pod czymś w rodzaju klosza! Stworzyć mu przyjaciół, wynaleźć satysfakcjonujące zajęcie, wprowadzić ograniczone problemy, symulowane przeciwności (ograniczone), kilka udanych gróźb, sprawić, by w końcu zwyciężył - nic nazbyt wygórowanego.
- Wypasać go jak krowę? - rzekł Couth. - Ale czy on przez to nie zbydlęcieje?
- Bydło jest bezpieczne, Couth, i ukontentowane.
- Bydło jest bydłem, Blagier.'
- Wypasać go jak krowę? - rzekł Couth. - Ale czy on przez to nie zbydlęcieje?
- Bydło jest bezpieczne, Couth, i ukontentowane.
- Bydło jest bydłem, Blagier.'
środa, 8 kwietnia 2015
Małe lisy
'Jak ta moja kosmetyczka, co do męża, który z ospą wychodził na mróz, wołała, załamując ręce:
- Już chuj, że będę płakać po tobie, ale kredytów nabrałeś!'
Bargielska ma niepowtarzalny styl, dyskutować z tym nie ma sensu, ale sama strzela sobie w kolano pozwalając, by głos każdej z postaci brzmiał identycznie. Efekt świeżości ginie bardzo szybko w natłoku wrażeń, jakie nam autorka serwuje. Za dużo tu gierek i efekciarstwa, by uwierzyć komukolwiek na słowo. Po kilkunastu stronach nie umiałam już rozróżnić, co się komu śni, wydaje, przydarza. I nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to, że czułam się nabierana, jakbym podglądała kogoś, kto mając świadomość, że jest śledzony, stroi miny i przyjmuje udziwnione pozy. Jakby komuś śpiewającemu bardzo wysoko brakowało już oddechu i miał na moich oczach wyzionąć ducha. Jakby Bargielska założyła się z kimś, że w całej książce nie umieści nawet jednego zdania, które by z prędkością karabinu maszynowego nie zwaliło czytelnika z nóg. Ja przeciwko takiemu traktowaniu stanowczo protestuję.
- Już chuj, że będę płakać po tobie, ale kredytów nabrałeś!'
Bargielska ma niepowtarzalny styl, dyskutować z tym nie ma sensu, ale sama strzela sobie w kolano pozwalając, by głos każdej z postaci brzmiał identycznie. Efekt świeżości ginie bardzo szybko w natłoku wrażeń, jakie nam autorka serwuje. Za dużo tu gierek i efekciarstwa, by uwierzyć komukolwiek na słowo. Po kilkunastu stronach nie umiałam już rozróżnić, co się komu śni, wydaje, przydarza. I nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to, że czułam się nabierana, jakbym podglądała kogoś, kto mając świadomość, że jest śledzony, stroi miny i przyjmuje udziwnione pozy. Jakby komuś śpiewającemu bardzo wysoko brakowało już oddechu i miał na moich oczach wyzionąć ducha. Jakby Bargielska założyła się z kimś, że w całej książce nie umieści nawet jednego zdania, które by z prędkością karabinu maszynowego nie zwaliło czytelnika z nóg. Ja przeciwko takiemu traktowaniu stanowczo protestuję.
wtorek, 7 kwietnia 2015
Cluedo
Sześciu podejrzanych, dziewięć pomieszczeń oraz sześć potencjalnych narzędzi zbrodni (w tym klucz francuski, świecznik i metalowa rurka, bo przecież w każdym szanującym się domostwie takie sprzęty trzyma się po kątach). Emocje, dużo śmiechu i trening logicznego myślenia. Zabójcza gra;)
piątek, 3 kwietnia 2015
Przy oknie
Śnieg nie odpuszcza. Rano nie wierzyliśmy własnym oczom, stąd sesja przy oknie. Teraz znowu biało na ulicach. Sypie nieprzerwanie od kilku godzin. Czy znowu na Wielkanoc przyjdzie nam lepić bałwana?
czwartek, 2 kwietnia 2015
Mariusz Szczygieł
Mariusz Szczygieł jest wybornym gawędziarzem. Na wczorajszym spotkaniu autorskim na przykładach udowadniał, że to, co dla nas, Polaków, mających w jednym oku patos, a w drugim etos, stanowi tabu, dla naszych południowych sąsiadów nie jest nawet prowokacją. Bowiem oni wątpią. Asekurują się. A ich śmiech podszyty jest smutkiem. Najchętniej przytoczyłabym tu wszystkie zasłyszane anegdoty, ale i tak nie udałoby mi się oddać atmosfery, jaką jemu udało się za sprawą kilku zdań wyczarować.
Było o rzeźbach Davida Cernego, kinie (plakat czeski 'Miłość blondynki' określa jako komedię, podczas gdy na polskie ekrany film trafia jako dramat psychologiczny), fladze narodowej i hymnie (projekt patriotyczny, w którym flaga malowana jest na łonach i udach czarnoskórych modelek), marihuanie (doroczny konkurs fotograficzny na najpiękniejszy okaz), plebiscycie na najbardziej udaną stylizację na Jezusa, o Batach i reakcjach czeskich czytelników na opowieść o ich rodzinie, o krematoriach, piwie i lokalnym mocarstwie histerycznym, za jakie nas mają nasi sąsiedzi. Uśmiałam się po pachy. Zapragnęłam pojechać do Liberca. No i nie mogę się już doczekać kolejnej książki: będzie ona opowieścią dzierżoniowskich piratach powietrznych!
Było o rzeźbach Davida Cernego, kinie (plakat czeski 'Miłość blondynki' określa jako komedię, podczas gdy na polskie ekrany film trafia jako dramat psychologiczny), fladze narodowej i hymnie (projekt patriotyczny, w którym flaga malowana jest na łonach i udach czarnoskórych modelek), marihuanie (doroczny konkurs fotograficzny na najpiękniejszy okaz), plebiscycie na najbardziej udaną stylizację na Jezusa, o Batach i reakcjach czeskich czytelników na opowieść o ich rodzinie, o krematoriach, piwie i lokalnym mocarstwie histerycznym, za jakie nas mają nasi sąsiedzi. Uśmiałam się po pachy. Zapragnęłam pojechać do Liberca. No i nie mogę się już doczekać kolejnej książki: będzie ona opowieścią dzierżoniowskich piratach powietrznych!
środa, 1 kwietnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)