Dawno już mi się nie zdarzyło, żebym, po pierwsze, tak wyraźnie zapamiętała sen, a po drugie, żeby był on tak absurdalnie przyjemny. Śniło mi się, że biorę udział w zawodach sportowych. Biegało się po wyznaczonej trasie i wykonywało określone ćwiczenia. Na jawie omdlewam na samą myśl o konieczności sprostania takiemu wyzwaniu. Tymczasem we śnie truchtałam tak lekko i radośnie, że zrobiłam obowiązkowe piąte kółko, podczas gdy inni zawodnicy nie byli nawet w połowie trasy. Nogi niosły mnie same. Co więcej: dziwiłam się, że nigdy dotąd nie zajęłam się bieganiem zawodowo.
Teraz, gdy za oknem świt, a ja na wpół jeszcze śpiąca piszę te słowa, pomysł, że miałabym znaleźć w sobie motywację do uprawiania joggingu wydaje się żartem. Ale według senników taki sen oznacza zadowolenie z życia, spełnienie planów, miłe niespodzianki i szczęście. Tak, tak, tak! W sumie więc jestem jednak skłonna biegać co noc. Byle we śnie:)
A teraz naciągam kołdrę na głowę i wracam na zawody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz