środa, 29 czerwca 2011

Recepta na szczęśliwe życie

Z wywiadu Jacka Żakowskiego z Leszkiem Kołakowskim z „Nięzbędnika Intelektualisty” Polityki.

„... Na czym polega potęga tej lakonicznej recepty na szczęśliwe życie? Pewnie na doborze składników – oczywistych, powszechnie używanych, tyle że skutecznych dopiero w miksturze...”

Przykazania Leszka Kołakowskiego:

Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
Chcieć niezbyt wiele.
Wyzwolić się z kultu młodości.
Cieszyć się pięknem.
Nie dbać o sławę.
Wyzbyć się pożądliwości.
Nie mieć pretensji do świata.
Mierzyć siebie swoją własną miarą.
Zrozumieć swój świat.
Nie pouczać.
Iść na kompromisy ze sobą i światem.
Godzić się na miernotę życia.
Nie szukać szczęścia.
Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
Z zasady ufać ludziom.
Nie skarżyć się na życie.
Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.

52 książki

Pięćdziesiąt dwie w roku, czyli jedna na tydzień. Nie wiem, czy podołam takiemu wyzwaniu, ale kandydaturę Bastka zgłaszam.
Dziś wróciliśmy do starego przyjaciela. Z Anastazym można odkryć, że życie jest faktycznie do rzeczy.
http://52ksiazki.pl/informacje-2/

wtorek, 28 czerwca 2011

Gradowe chmury

Czarne chmury zaczęły się zbierać nad naszym wyjazdem. Najpierw wyczytałam w przewodniku, że Rewal jest brzydki i horrendalnie drogi, bo snobistyczny. Szczęśliwie dzieło datowane jest na lata dziewięćdziesiąte, więc informacje uznaję za nieaktualne. Potem chrypka Babusia przerodziła się w regularny kaszel i zamiast lodów wraz z nastaniem lata w menu pojawiły się syropki. A dziś rano ścięła nas z nóg wiadomość, że coś się dymi z auta. Okazało się, że to tylko styki przy kierunkowskazie.
Uff...

Miloš Doležal

Poezję czytam okazjonalnie. Ale ten tomik jest dla mnie wyjątkowy, bo z dedykacją po czesku.
Doležal opowiada o historii portretując mieszkańców gminy. Treściwe są jego wiersze, zabawne, realistyczne, lecz czułość z nich bije dla każdego z bohaterów. Wielce ironiczna, ale jednak czułość.


sobota, 25 czerwca 2011

Sobota się nam udała

Doris Lessing

To jest literatura! Otworzyłam tę książkę i zamknęłam dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania. "Trawa śpiewa" zrobiła na mnie duże wrażenie, ale przed "Piątym dzieckiem" padam na kolana. Historia rodziny, której świat się wali na głowę wraz z pojawieniem się tytułowego oseska, opowiedziana jest zwięźle i precyzyjnie. I chyba ta chirurgiczna dokłaność, staranność, ten zgrzytający metalem chłód sprawiły, że pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy, to właśnie lancet tnący bezgłośnie skórę. A potem dotarło do mnie, skąd bierze się ogarniające mnie przerażenie. Czy to moja skóra, moja krew? Czy może moja dłoń trzyma lancet? Lessing zahipnotyzowała mnie. Z każdą kolejną stroną czułam, że działam wbrew sobie, wbrew instynktowi i zdrowemu rozsądkowi, ale przerwanie lektury było niemożliwością, było daremne, bo od tragedii Lovattów (wszystkich, dodam, wszystkich) nie sposób uciec, trzeba ją razem z nimi przeżyć, żeby w miarę(!) spokojnie wrócić do swojego świata.


Powrót do źródeł

Historia zatoczyła krąg i Babu wrócił do poprzedniej pasji. Na nowo leci Mustang i opowieść o Serengeti z National Geographic. Bawimy się czeredą zwierząt, wypatrujemy drapieżników przez lornetkę itd.
Reaktywacją objęte zostały również pokazy biżuterii. Bambo w swoim pokoju obwiesza się kosztownościami wyłudzonymi od członków rodziny, po czym defiluje przed nami oczekując oklasków. Potem naszyjniki zmieniają się w węże z siedzibą w naszym łóżku. Stąd prosta droga do budowania ptaków z klocków lego. I tak dalej... W każdym razie niepodzielne rządy makrofagów należą do przeszłości.
Z nowości: pojawił się w domu pistolet. Sama go Babuszkowi kupiłam, co zaskoczyło i mnie, i Maćka. Jako że Robi Hood zawładnął wyobraźnią małego i zaczął gościć przy naszym stole w roli aktywatora samodzielnego dynamicznego spożywania każdego posiłku, do rozwiązania pozostawała kwestia łuku. Uznałam, że strzał świszczących nad (daj Boże) głowami nie przeżyjemy, a z broni palnej do tarczy też celować można.
Biega więc od wczoraj po mieszkaniu Robin ze spluwą. I w kółku pływackim, dodam dla ścisłości.

Sen o morzu

Śniło mi się, że mieliśmy jechać na wakacje nad morze, ale w międzyczasie okazało się, że będziemy tam również wcześniej przez kilka dni. Na miejscu galopka, jakieś chaotyczne zajmowanie się wszystkim tylko nie odpoczynkiem. Tu pomagaliśmy jakiemuś facetowi przy jego córce, tu spieszyliśmy się na wyścigi konne. Biegłam po ogromnym soczyście zielonym trawniku, który pod moimi stopami zmieniał się w świeżo zaoraną czarą i tłustą ziemię.
Potem nagle znaleźliśmy się w domu. Naszego w ogóle nie przypominał. I jeszcze się okazało, że przed wyjazdem zamieniłam się na mieszkanie i o tym zapomniałam. Dramat, bo decyzycja była pochopna.
Wtedy dociera do mnie, że byłam nad morzem i wody nie widziałam. A w każdym razie tego nie pamiętam. Zaklinam własną pamięć i nic. Rwę włosy z głowy i nie mogę się nadziwić, jak to sie mogło stać.
I dopiero kiedy już cała jestem zlana zimnym potem, uświadamiam sobie, że wakacje dopiero przed nami, więc pal licho mieszkanie.
I budzę się.

piątek, 24 czerwca 2011

Obrazki z Czech

Książka dość nużąca, bo przegadana, co jest zabójcze w przypadku niefabularyzowanych raportów. A przecież pojawia się w niej sporo ciekawostek i zabawnych wątków. Jako przewodnik po zamkach i miejscowościach nie zawsze wspomnianych w bedekerach - niezastąpiona. Ale ponowna lektura raczej nie wchodzi w grę.

Kelner Kornel

Ja łamię język, Babu zwija się ze śmiechu. Jego ulubiony wiersz to 'Butki', nauczył się go na pamięć.
Ciekawe co dziś znajdziemy w bibliotece.

wtorek, 21 czerwca 2011

Groszek

Pierwszy raz w życiu łuskaliśmy z Babulem groszek. Pierwszy raz dla obojga!

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Terminarz w dłoń!

http://www.spotkaniapisarzy.pl/2011/

Złodziej okien

Bawimy się w policjanta i złodzieja. Bastulo opisuje posterunkowemu, co się wydarzyło: 'Złodziej zakradł się i ukradł mi okno. A potem uciekł przez to okno, które ukradł.'

Frigolotti

Znalazłam w szafce migdały i po wielomiesięcznej przerwie przypomniałam sobie o tych przepysznych ciasteczkach.

niedziela, 19 czerwca 2011

Game of Thrones

Serial, który zawładnął mną totalnie w tym tygodniu. Fantastyczne zdjęcia, sceneria zapierająca dech w piersi, mroczne intrygi, zawrotne tempo akcji, napięcie narastające z odcinka na odcinek, bohaterowie z krwi i kości, dojrzewający do zaskakujących i często przerażających czynów na naszych oczach. No i jeszcze ta animacja mapy, i podkład muzyczny w czołówce, i Boromir! Pierwsza seria się kończy, a słabego punktu nie znalazłam. Słowem: porywająca baśń dla dorosłych fanów tolkienowskiej trylogii.

Michal Viewegh

Przewrotna powieść detektywistyczna o zdradzie i zazdrości. Jak zwykle u Viewegha lekko, z humorem i ironicznie. Przeczytałam ją już chyba trzeci raz. I wiem na pewno: jeszcze do niej wrócę.

czwartek, 16 czerwca 2011

Dlaczego

Fantastyczna, przezabawna książka. Rozbawiła nas do łez.

Przepowiednie Tekli

Miałam zanotować od razu, ale przypomniałam sobie dopiero dziś. W sobotę czarownica Tekla użyła swej pajęczyny i wywróżyła nam co następuje: Babulkowi, że w życiu zajmie się poszukiwaniem jednorożca, co oznacza, że będzie spełniał swoje marzenia. Ja zaś zasłynę jako pogromczyni smoków. Maciek uznał, że rola smoka mu pasuje i podziękował za przepowiednię.

środa, 15 czerwca 2011

Rowerem przez miasto

http://nextbike.net/pl/
Zalogowałam się. I z niecierpliwością czekam na pierwszą przejażdżkę.

wtorek, 14 czerwca 2011

poniedziałek, 13 czerwca 2011

ZOO

Zamiast do pracy/przedszkola wybraliśmy się do zoo. Ponad 6 godzin spacerowania, 759 zdjęć, seria niecodziennych obrazków, na przykład kopulujące lwy, walka pelikanów o rybę, poskromienie przez opiekuna szalejącego strusia, polowanie sowy na mysz, tygrys robiący kupę. Dopiszę, jeśli coś jeszcze sobie przypomnę.
Padam z nóg, nawet foty odpuszczam, teraz już tylko kanapa, pizza, film.

niedziela, 12 czerwca 2011

London Boulevard

Zaczeliśmy oglądać ten film z przeświadczeniem, że będzie to romantyczna (nudnawa) relacja z uwikłania się samotnego wilka w romans z chuderlawą histeryczką. Tymczasem okazało się, że akcja zmierza w przedziwnym kierunku, gangsterzy są ironicznie przerysowani, trup się ściele, postaci drugoplanowe serwują pierwszorzędne riposty, muzyka i akcent bohaterów cieszą ucho, a zakończenie spada jak grom z jasnego nieba.

Zabity na śmierć

Siedzę sobie przy kompie, Bambulek bawi się na dywanie w makrofagi, wiadomo. I słyszę jak szachowe figurki udające dziś strażników organizmu i całą resztę rozmawiają:
- Chodź kolego!
- Nie mogę, bo jestem zabity.

Drezno w maju

Owładnęła mną mania tworzenia kolaży. A że z Drezna nie przywiozłam sobie pocztówki, autorską widokówkę sama sobie wysyłam:)

piątek, 10 czerwca 2011

Makrofagi

Opiszę tą zabawę, bo nadal bije wszystko inne na głowę, a za pół roku zapomnę, o co chodziło.
Robi się to tak: dywan to organizm, po którym krążą patrolujące go oddziały strażników organizmu (policjanci lego), przeciwciała (samoloty) i makrofagi (wywrotki, łychy od koparek tudzież kapcie). I kiedy następuje inwazja bakterii (główki pozostalych ludzików) lub wirusów (pozostałe części ciała tychże ludzików bądź ich kaski), dzielne oddziały bronią organizm przez atakiem pożerając wroga. Bajer, nie?

Spotkanie

Wczorajsze spotkanie po latach z przyjaciółkami ze studiów przeniosło mnie na parę godzin w czasie. Ach, kiedy to było! Ale najprzyjemniejsze jest to, że kiedy już zostaną omówione wszystkie oczywiste i nieuniknione zmiany (fryza/adres/praca/partner/życiowe oczekiwania etc.), bez trudu odnajdujemy w sobie nawzajem te przeróżne dobrze znane gesty, miny, wracają powiedzonka i słowa klucze i naprawdę na tę krótką wspólnie spędzoną chwilę znów stajemy się dwudziestolatkami z głowami w chmurach.
Dziewczyny, było super, ale zdjęcia nie załączam, żeby nie psuć nastroju chwili;)

wtorek, 7 czerwca 2011

Za miedzą

Przyglądanie się sąsiadom wciąga. Opowiadam o tej książce każdemu przy byle okazji, przypominam sobie o niej w najdziwniejszych momentach, słowem: załapałam bakcyla. Co się dziwić, nie miałam pojęcia, że Czesi Używają zdrobnień dla każdego niemalże słowa, że mają wielce oryginalny w swej wymowie hymn, że unikają pogrzebów jako takich. No i jeszcze ta okładka: Jezus do samodzielnego montażu!  Niejeden raz wrócę do tej lektury, to pewne. Choćby po inspirację.
http://www.saudek.com/
http://www.davidcerny.cz/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Halina_Pawlowska

Somewhere

Tym razem Coppola na kolana mnie nie rzuciła. Ale oboma poprzednimi filmami bardzo wysoko ustawiła poprzeczkę. W skali od 1 do 10 jakieś 7.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Wczorajsze

Między inwazją wirusów a meczem w parku pozwoliłam sobie wczoraj na małą rozpustę. Czekoladową z czekoladą. I przy okazji odkryłam, że biała czekolada nadaje się co najwyżej na polewę.

niedziela, 5 czerwca 2011

Niedziela

To był udany dzień:)

La Vie

Kultowa animacja, prawda? Babu oszalał na jej punkcie. Od trzech dni bawimy sie w strażników organizmu. Kto by nie chciał zostać makrofagiem!

sobota, 4 czerwca 2011

Unknown

Wbrem recenzjom to nie Liam położył ten film. Bo i tempo niezłe, i intryga ciekawa, i wiele małych smaczków. Ale również totalne nonsensy, uproszczenia i banały. (Dla fanów CSI: nie drażni was moralizatorski ton ględzącego Maca Taylora z NY? 'Tożsamość' przesiąknięta jest tym samym nadęciem.)

Jolka na balkonie


Sezon balkonowy rozpoczęty. Z ogromnym opóźnieniem, ale z pompą: leżaczek, parasol, kwiaty w kolorach tęczy, no i nowy numer jolek.


piątek, 3 czerwca 2011

Michel Houellebecq

Cząstki Elementarne. Smutne, przerażające, dołujące. Całe strony mogłabym tu z oburzeniem tudzież niedowierzaniem cytować; o rodzicielstwie, o rywalizacji ojca z synem, o męskiej naturze, o wolnym wyborze, determinacji, paraliżującym strachu itd. Ta książka na duchu nie podniesie. Ale czyta się ją doskonale.

Truskawki



Muffiny z truskawkami. Obie blaszki. Plus kompot z rabarbaru, kwaśny i różowy.