Śniło mi się, że mieliśmy jechać na wakacje nad morze, ale w międzyczasie okazało się, że będziemy tam również wcześniej przez kilka dni. Na miejscu galopka, jakieś chaotyczne zajmowanie się wszystkim tylko nie odpoczynkiem. Tu pomagaliśmy jakiemuś facetowi przy jego córce, tu spieszyliśmy się na wyścigi konne. Biegłam po ogromnym soczyście zielonym trawniku, który pod moimi stopami zmieniał się w świeżo zaoraną czarą i tłustą ziemię.
Potem nagle znaleźliśmy się w domu. Naszego w ogóle nie przypominał. I jeszcze się okazało, że przed wyjazdem zamieniłam się na mieszkanie i o tym zapomniałam. Dramat, bo decyzycja była pochopna.
Wtedy dociera do mnie, że byłam nad morzem i wody nie widziałam. A w każdym razie tego nie pamiętam. Zaklinam własną pamięć i nic. Rwę włosy z głowy i nie mogę się nadziwić, jak to sie mogło stać.
I dopiero kiedy już cała jestem zlana zimnym potem, uświadamiam sobie, że wakacje dopiero przed nami, więc pal licho mieszkanie.
I budzę się.
Bardzo się cieszę, że powołałaś do blogowego życia sekcję "sny" :)
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu!
Ewciu, sennik to jeden z moich podstawowych papierowych notesów, bo śnię często i barwnie, tylko zbyt leniwa jestem, by na bieżąco swe życie nocne opisywać. Ale że dobrze mi się spisuje notatki na kompie, nowa sekcja ma duże szanse szybko się zapełnić:) Jeśli masz na podorędziu jakiś swój sen albo coś Ci przyszło do głowy w związku z moim, pisz, czekam z ciekawością!
OdpowiedzUsuń