Historia zatoczyła krąg i Babu wrócił do poprzedniej pasji. Na nowo leci Mustang i opowieść o Serengeti z National Geographic. Bawimy się czeredą zwierząt, wypatrujemy drapieżników przez lornetkę itd.
Reaktywacją objęte zostały również pokazy biżuterii. Bambo w swoim pokoju obwiesza się kosztownościami wyłudzonymi od członków rodziny, po czym defiluje przed nami oczekując oklasków. Potem naszyjniki zmieniają się w węże z siedzibą w naszym łóżku. Stąd prosta droga do budowania ptaków z klocków lego. I tak dalej... W każdym razie niepodzielne rządy makrofagów należą do przeszłości.
Z nowości: pojawił się w domu pistolet. Sama go Babuszkowi kupiłam, co zaskoczyło i mnie, i Maćka. Jako że Robi Hood zawładnął wyobraźnią małego i zaczął gościć przy naszym stole w roli aktywatora samodzielnego dynamicznego spożywania każdego posiłku, do rozwiązania pozostawała kwestia łuku. Uznałam, że strzał świszczących nad (daj Boże) głowami nie przeżyjemy, a z broni palnej do tarczy też celować można.
Biega więc od wczoraj po mieszkaniu Robin ze spluwą. I w kółku pływackim, dodam dla ścisłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz