czwartek, 10 listopada 2011

Habemus Papam

Zafundowaliśmy dziś sobie z Maćkiem wagary i wybraliśmy się rano do kina. Było warto. Moretti w ciepły, sympatyczny i zarazem komiczny sposób sportretował kardynałów, którzy przypominają stadko mało rozgarniętych kurek. Bo codzienność mieszkańców Watykanu nie przypomina rzeczywistości doświadczanej przez zwyczajnych śmiertelników. W swych dostojnych strojach, z prostodusznością wypisaną na twarzach nie wydają się dorosłymi ludźmi zmagającymi się z trudami zwykłego życia. Już raczej tworzą grupkę poszturchujących się przedszkolaków (abstrahując zupełnie od ich pozycji w hierarchii kościelnej). Ale to tylko zabawne tło dla właściwego problemu, którego dotyczy ten film. I to uniwersalnego, pomimo kardynalskich dekoracji.
Bowiem 'Habemus Papam' opowiada nie tyle o zachwianiu wiary, co o momencie uświadomienia sobie, że było się w życiu zbyt biernym, by nadać mu wymarzony kształt. I kiedy następuje przełom, nie ma prostej drogi odwrotu.
Na szczęście zakończenie nie rozczarowuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz