wtorek, 14 stycznia 2014

Kieł

Niby wiedziałam, czego się spodziewać po Lanthimosie, bo trochę o jego twórczości i samym filmie czytałam. Widziałam też 'Alpy'. Ale i tak wstrząsnął mną ten obraz do głębi. Odcięta od świata zewnętrznego rodzina żyje według ustanowionych przez siebie reguł. Początkowe sielskie sceny szybko jednak zaczynamy postrzegać w zupełnie nowych świetle, kiedy uświadamiamy sobie, że informacje przekazywane dzieciom są mocno zafałszowane, że rodzice to bez mała psychopaci, że mikrokosmos, jaki kreują, opiera się na strachu, przemocy i logice rodem z sennego koszmaru. Nie ma w nim miejsca na słabość, litość, empatię, dążenie do prawdy. Dzieci nie mają imion. Więzi rodzinne nie występują. Nastolatki są tresowane i nagradzane lub karane z żelazną konsekwencją. Niektóre sceny śmieszą do łez, ale jest to śmiech podszyty przerażeniem. Skumulowana agresja w którymś momencie będzie musiała wybuchnąć. Ale trudno mieć nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Film jednocześnie hipnotyzuje, paraliżuje i napędza strachu. Mocne przeżycia gwarantowane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz