wtorek, 1 lipca 2014

Europejska Noc Literatury

Druga edycja ENL za nami. Tłumów dzikich tym razem nie było, dzięki czemu udało nam się odwiedzić aż dziewięć miejsc. Bez pośpiechu i przepychania się, w atmosferze niedzielnego spaceru. I nawet pogoda dopisała, bo choć rano lało, wieczór okazał się suchy, ciepły i prawie bezwietrzny. Czytania w plenerze były więc samą przyjemnością.

Najciekawsza scenografia trafiła się Jackowi Poniedziałkowi, który w dawnym budynku Instytutu Farmacji Akademii Medycznej czytał 'Moją Walkę' Karla Ove Knausgarda. Jednocześnie był to jeden z najbardziej zajmujących tekstów. Laboratoria chemiczne, w których studenci eksperymentują z tajemniczymi substancjami, widziałam do tej pory tylko na filmach. To raz. A dwa, że rozważania o śmierci w pomieszczeniu o atmosferze rodem z prosektorium aż wywoływały dreszcze. Fantastycznie pomyślane. Ale pan Poniedziałek dał plamę, kiedy obraził się na całą salę, bo komuś niespodzianie zabrzęczał telefon. Sytuacja niezręczna, wiadomo, tyle że foch, jakiego aktor strzelił, był jeszcze większą gafą niż pozostawienie włączonej komórki. Niesmak pozostał.

Kolejnym tekstem, który mnie żywo zainteresował, była powieść Kate Atkinson czytana przez Ewę Dałkowską na dziedzińcu Zakładu Narodowego im.Ossolińskich. 'Jej wszystkie życia' zbierają świetne recenzje, a fragment, który miałam okazję usłyszeć, przekonał mnie, że Atkinson pisze sprawnie i z humorem, więc dopisuję tę pozycję do listy lektur do przeczytania. I co ważne, tu również świetnie została dopasowana sceneria, w której odbywało się czytanie. Monumentalny budynek, u którego stóp się zgromadziliśmy, był namiastką Alp, które stanowiły tło dla rozgrywającej się w prezentowanym urywku książki akcji.

Każde czytanie było na swój sposób ciekawe, a to za sprawą miejsca, w którym się odbywało, a to z powodu zaproszonego lektora. Jedną z gwiazd był w tym roku Andrzej Chyra, którego stanowisko umiejscowiono na dziedzińcu dawnego Więzienia Miejskiego. Czytał 'Agrigento' Kostasa Hatziantoniou, ale lektura chyba nie przypadła mu do gustu, bo czytał bez przekonania, co sprawiło, że książka wydała mi się nudna i nadęta. W podobny sposób potraktowany został przez Redbada Klijnstra 'Dyskretny bohater' Llosy. Aktor opamiętał się co prawda po kilku minutach czytania w szalonym tempie, ale jego interpretacja była w moim odczuciu mocno przerysowana, przez co niewiarygodna. Zupełnie inne podejście zaprezentował Rafał Kwietniewski, który w Przejściu Garncarskim do 'Ciszy w Pradze' Jaroslava Rudisza przygotował podkład muzyczny i odegrał scenkę ze sklepowym wózkiem.

Największą atrakcją był jednak dla mnie występ profesora Miodka. W udziale przypadł mu ogród Pałacu Królewskiego, gdzie czytał fragment powieści '1913' Floriana Illiesa. Tu już wszystko było doskonałe. Porywająca lektura, genialna i dowcipna interpretacja profesora, magiczne miejsce. Nawet wiatr, który początkowo sprawiał, że publiczność kuliła się z zimna, ucichł. Miodek czytał niespiesznie, cudownie modelując głos i wtrącając uwagi, które wywoływały salwy śmiechu. Komu innemu przyszłoby do głowy, by uświadomić słuchaczom, że trzeci koniungtiwus to tryb warunkowy. To było przedostatnie czytanie na naszej mapie, humory dopisywały i nawet w przypływie szaleństwa wzięłyśmy od profesora autografy, hahaha. Chyba powieszę go sobie na lodówce, zaraz obok biletu z koncertu Linkin Park.

Ostatnie spotkanie z lekturą miało miejsce w Kinie Nowe Horyzonty. Po jego zakończeniu nie mogło się więc obyć bez kolacji w tamtejszym bistro. A tam czekała kolejna miła niespodzianka. Menu uległo nieznacznej transformacji i okazało się, moje ulubione quesadille z szynką parmeńską podawane są obecnie z dipem miodowo-bazyliowym, zaś balsamico dodawane jest wprost do tortilli. W efekcie danie jest jeszcze smaczniejsze. I szanse na to, że w najbliższym czasie zapoznam się z innymi propozycjami z menu spadły do zera;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz