wtorek, 22 lipca 2014

Czerwona Cebula, Anonim i zakonnice





Wybraliśmy się z chłopakami na wycieczkę rowerową wałami w stronę centrum. Były lody na Zawalnej i obserwowanie spod wiaduktu przejeżdżającego pociągu. Żar lał się z nieba, od Odry przyjemnie wiało, w powietrzu unosił się zapach wakacji.

I nie wiem, czy to nieustające zachwyty Babusia nadrzecznymi pejzażami, czy poetycka nazwa restauracji, z ogródkiem ocienionym markizami z reklamą Holby, czy fakt, że owa 'Czerwona Cebula' znajduje się przy ulicy Galla Anonima, o której istnieniu nie wiedziałam, czy może wreszcie widok trzepoczących na wietrze welonów pędzących tą ulicą rowerami zakonnic - w każdym razie niespodziewanie dla samej siebie poczułam się jak w rozpalonym lipcowym słońcem czeskim lub francuskim miasteczku, jak u progu wakacyjnej przygody w nieznanym urokliwym miejscu, jakbym miała kilkanaście lat i po zakończonym roku szkolnym wyjechałam na kanikuły do dziadków czy dalekiej cioci. Chwilo, trwaj!

Uwielbiam rowerowe przejażdżki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz