środa, 1 października 2014
Duma i uprzedzenie
Jak co roku, tuż przed rozpoczęciem sezonu grzewczego, kiedy mikroklimat w mieszkaniu zmienia się na wyjątkowo dla mnie oraz schnącego prania niekorzystny, mój organizm odmawia współpracy, trzęsę się z zimna i słabnę od nadmiaru wilgoci w powietrzu, ziewam, kulę się w sobie, powieki mi opadają, zapadam w sen na stojąco, ciągnie mnie do ciepłego łóżka, ledwie się z niego wygrzebię. W takim lunatycznym wydaniu sama sobie wydaję się niepoczytalna, ale z wrodzonej uprzejmości wyrozumiale nie kwestionuję skwapliwie acz pochopnie podejmowanych decyzji, takich jak sięgnięcie po 'Dumę i uprzedzenie'. Skromną tę książczynę wałkowałam przez kilka wieczorów, które kończyły się nader szybko, bo już po jednej stronie leniwej lektury. Poranne czytanie w środkach komunikacji miejskiej w ogóle nie wchodziło w grę, gdyż z niedospania oczy miałam jak szparki, a wzrok zamglony. Aura się jednak zmieniła, jakiś wyż zawitał we Wrocławiu, obudziłam się nareszcie rześka i dziarska i zabrałam do Jane Austen na poważnie. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Dziś rano tak mnie wciągnęły dysputy Darcy'ego i Lizzy, że przegapiłam swój przesiadkowy przystanek na Jana Pawła. Co prawda kwadrans później uciekła mi winda, bo dałam się porwać lekturze horoskopu z Metra, ale faktem niezbitym jest, że 'Duma i uprzedzenie' okazała się fantastyczną niespodzianką. Nigdy bym nie pomyślała, że czytając ją tak się będę świetnie bawić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz