Czasem życie prywatne artysty może być bardziej interesujące od jego twórczości. Nie, żebym polemizowała z wartością dzieł Warhola, ale jego osobość to dopiero fascynująca sprawa. 'Factory girl' opowiada historię jego relacji z Edie Sedgwick. Ona jest charyzmatyczną dziewczyną naznaczoną traumami z dzieciństwa, on wyrafinowanym manipulatorem, który bez mrugnięcia okiem decyduje się ją zniszczyć, kiedy w jej życiu pojawia się miłość. Na Wikipedii wyczytałam, że dzięki jednoczesnej nieśmiałości i psychopatycznym skłonnościom Andy zyskał przezwisko Drella (połączenie Draculli i Cinderelli). Trafniej nie da się opisać postaci fantastycznie kreowanej przez Guya Pearce'a. Początkowa sympatia dla artysty dziwaka ustępuje wraz z rozwojem sytuacji całkowitej dezaprobacie. A nad Edie, ćmą lecącą prosto w płomień świecy, genialnie odegraną przez Siennę Miller, można tylko uronić łezkę wzruszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz