poniedziałek, 8 września 2014
Ki
Faktycznie, nie polubiłam Ki. Już sama maniera uporczywego skracania każdego imienia do jednej sylaby drażniła mnie niemożebnie. Ale to tylko drobiazg w porównaniu z tym, co sprawia, że ludzie prędzej czy później od Ki uciekają. Powiedzieć o niej, że jest niedojrzała, to mało. Bo ona nie tylko nie wie, czego chce i co w jej życiu ma jakąkolwiek wartość, nie tylko obnosi się z tym, że ma w nosie wszystkich ludzi, na których pasożytuje, ale jeszcze złości się i nie przyjmuje do wiadomości, że trudne relacje z ludźmi to wina pecha czy ciążącego nad nią fatum. Roma Gąsiorowska w tej roli jest fenomenalna. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie Adam Woronowicz, współlokator samotnej matki, który wbrew sobie zaangażował się w ogarnianie świata Ki. Był moment, kiedy autentycznie kibicowałam granemu przez niego Mikołajowi, aby chwilę później powtarzać w duchu, by uciekał czym prędzej, póki jeszcze rykoszetem nie oberwie mały Pio. Jeśli ktoś lubi kino odkrywające mało sympatyczne zakamarki ludzkiej duszy, wywołujące u widza uczucia zgoła inne niż radość czy samozadowolenie, 'Ki' będzie świetnym wyborem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz