niedziela, 31 maja 2015

Konkurencja


Dwa puzzle zaginęły zaraz po otwarciu pudełka. 
Mamy pewne podejrzenia, kto za tym stoi... :)


sobota, 30 maja 2015

Dzień dziecka


Po tym, jak spróbowałam najlepszej na świecie pizzy mojego brata, chodziło za mną już tylko jedno: kupić semolinę i wypróbować nowy przepis. I tak oto dokonało się. Sobota okazała się dniem dziecka na całego. Całe popołudnie i wieczór przy puzzlach i pizzy. Której, gwoli ścisłości, w moim wykonaniu daleko do ideału. Ale że poleconej przez specjalistę mąki mam ponad dwa kilo, a Babu aż się rwie do zagniatania ciasta - czerwiec upłynie nam na kulinarnym samodoskonaleniu się:)


piątek, 29 maja 2015

The Second Best Exotic Marigold Hotel

Ci, których urzekła cześć pierwsza, nie będą zawiedzeni. Tym razem jest jeszcze bardziej kolorowo, zabawnie i pozytywnie. Złotousty Sonny nie waha się stręczyć własną matkę, by przypodobać się tajemniczemu gościowi, od którego opinii może zależeć przyszłość hotelu. Evelyn i Douglas nie są ze sobą, ale też i nie są osobno. Muriel gotowa jest powstać z grobu, by poczęstować przyjaciół cierpkim komentarzem. Nie obędzie się bez perypetii, ale bajkowe zakończenie chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. Ogromnie sympatyczne kino. Polecam zwłaszcza na dni z niekorzystnym biometem. Poprawa nastroju gwarantowana:)

czwartek, 28 maja 2015

Kot rabina

Obok tego tytułu w  tegorocznej edycji Przeglądu Nowego Kina Francuskiego nie mogłam przejść obojętnie. Bilet został kupiony w ciemno. W sumie przed samym dopiero seansem doczytałam, że to nagradzana animacja kultowego komiksu. Kiedy kot rabina pożera papugę i zaczyna mówić ludzkim głosem, jego obsesją staje się urządzenie mu bar micwy. Gdzie jednak znaleźć rabina, który zgodzi się na dokonanie obrządku dla czworonoga? Tak zaczyna się pełna przygód podróż przedstawicieli różnych religii, ras i frakcji politycznych - jest to jednak tylko pretekst, by pokazać ogrom absurdu, jakim jest klasyfikowanie ludzi według takich, jak wymienione powyżej, kategorii. Film jest przepiękny od strony wizualnej. Rysunek postaci kobiecych obłędnie działa na zmysły; te apetyczne krągłości, taneczne ruchy, rozwiane włosy, migdałowe w kształcie oczy - czysta poezja. Fantastyczny, rubaszny humor sytuacyjny. A do tego porywająca muzyka. Baaardzo ciekawe doświadczenie.

środa, 27 maja 2015

Portret w zieleni


Ucieleśnienie wdzięku i gracji.
Ale kręci się dziś jak opętana, na balkon i z powrotem, a wieje zimny wiatr, otwarte drzwi odpadają, i pani po raz piętnasty musi podnosić swe szanowne cztery litery, by umożliwić małemu dziadowi te spacery.


wtorek, 26 maja 2015

Laurka


Okolicznościowy portret rodzinny.
Porażająca dbałość o detale. Na szczególną uwagę zasługują nasze fryzury i stroje: ulubione koszulki, najczęściej noszone spodnie oraz wiernie oddana kolorystyka trampek. 
Rita pogryza swą kocią trawę.


poniedziałek, 25 maja 2015

Radio Armageddon

'Wszyscy strasznie spinamy się, aby być jacyś. Codziennie rysujemy siebie, dolepiamy do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia, wrysowujemy się w ramki, aby poczuć, że jesteśmy czymś więcej niż imieniem i nazwiskiem - mówił Cyprian. - Wybierasz siebie na dane półrocze. To skomplikowane, zależy od obecnej grupy koleżanek, od tego, z kim się pierdolisz, od gazet, które czytasz, od twojej starszej siostry lub brata, od koncertów, na które chodzisz. Ale masz nieograniczone możliwości.
Brzmiał jak sztywny i smutny czterdziestoletni dziad, który chce zabrać dzieciakom całą ich frajdę, głupotę i bezpieczeństwo. Ale w tym była prawda, bo za nami nie stało i nie stoi nic, co mogłoby usprawiedliwić nasze opakowania. Uczynić nas większymi.(...)
- Rozwodnienie, rozpuszczenie, zupa na wykałaczce, wszyscy stają się awatarami z czatów, różnymi ujęciami tego samego teledysku z Vivy.'


niedziela, 24 maja 2015

Balkon




W końcu pod wieczór wyszło słońce! Najwyższa pora, biorąc pod uwagę, że nareszcie zebrałam się w sobie, kupiłam rzepy, zorganizowałam maszynę do szycia i ze starych zasłonek zmajstrowałam balkonowe baldachimy, o których marzyłam od zeszłego lata. Kilka godzin pracy, przymierzania, przycinania, nawlekania nici, słowem, bardzo pracowita niedziela. Już myślałam, że ledwie zawieszę moje dekoracje, a zaraz się rozpada i w popłochu będę wszystko ściągać. Ale mój został trud niespodziewanie został nagrodzony:) Jestem gotowa na upał. Słońce, przybywaj!


piątek, 22 maja 2015

Captain Phillips

Ten film koniecznie trzeba obejrzeć. Po pierwsze historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Nie miałam dotąd pojęcia, jak może wyglądać porwanie wielkiego frachtowca przy użyciu kilku rachitycznie wyglądających łajb. I przeżyłam szok, kiedy okazało się, że w istocie jest to fraszka. Po drugie każda z postaci odmalowana została fantastycznie. Nikt nie jest tu z gruntu zły, nikt nie może szczycić się kryształowym charakterem. Każdy jest w jakiś sposób kierowany przez system, układ sił wyższych, bezwzględnych i mających za nic pojedyncze jednostki. Po trzecie Tom Hanks to aktor, dla którego nie ma zbyt śmiałych wyzwań. Jako tytułowy kapitan jest fantastyczny i głęboko zapadający w pamięć. Po czwarte historia opowiedziana została absolutnie doskonale; nie ma mowy o choćby zbędnym ujęciu, słowie, scenie. Od pierwszej do ostatniej minuty siedzimy zahipnotyzowani i trzymamy kciuki, by nikomu nie stała się krzywda. Świetne kino.

czwartek, 21 maja 2015

Na jagody

Lektura klasy pierwszej. Klasyka: Konopnicka. Czytamy razem, bo składnia, gramatyka i leksyka tegoż wiekopomnego dzieła przerastają możliwości przeciętnego ośmiolatka. Jego rodzice niejednokrotnie w osłupieniu wertują słownik. Ktoś nie wierzy? Tarnie, krobeczka i sajeta na rozgrzewkę. A dla bardziej zawziętych mała próbka tekstu:

'A czy jakie zamówienie?...
Szuka Janek, co ma siły,
A tu - żeby na nasienie!
Tak jagódki się pokryły.'

Zaczynam rozumieć zniechęcenie młodocianych do lektur szkolnych. Babu póki co czyta wszystko ochoczo, ale nie ukrywajmy, podsycamy ten płomienny entuzjazm, jak możemy. W którymś jednak momencie skończy się głośne czytanie pod czujnym okiem rodzica i nie wiem, czy starczy memu dziecku zapału, by samodzielnie z dotychczasowym zaangażowaniem brnąć przez takie starocie.


środa, 20 maja 2015

Pride

'Dumni i wściekli' jest uroczą komedią o przełamywaniu uprzedzeń i zjednoczeniu sił w obliczu wspólnego wroga. A co najlepsze, historia ta zdarzyła się naprawdę - wystarczy otworzyć podręczniki do historii współczesnej, by dowiedzieć się więcej. Górnicy maszerujący ramię w ramię z zastępami gejów i lesbijek to wizja jak na polskie realia bardzo śmiała. Ale Brytyjczycy odrobili tę lekcję już trzydzieści lat temu. Brawa za pomysł wykorzystania tego wątku w filmie, którego dramatyczny charakter przełamuje solidna dawka humoru. Ogląda się ten to w takim wydaniu wybornie.

wtorek, 19 maja 2015

Zajączki

Rita zawsze znajdzie powód, by z zapartym tchem czekać, aż się obudzę. Była już faza na poranne zabawy myszką, na bardzo wczesne śniadanka, na patrolowanie balkonu o świcie. Ale kiedy wszystkie te obsesje minęły i kicia przestała pędzić jak szalona do kuchni czy pod balkonowe drzwi, by dać mi znać, jakie są jej wobec mnie oczekiwania, i zaczęła się przyglądać temu, jak składam pościel, ubieram się, zakładam kolczyki etc, odkryła, że ilekroć otwieram w sypialni szafę, na ścianie i łóżku pojawiają się zajączki. Eureka!

Nastała nowa era. Rano jeszcze zanim zadzwoni budzik Ritusia łapką oklepuje mi policzek, ramię, czy choćby czubek głowy, jeśli reszta mego karygodnie długo zalegającego w bezruchu ciała kryje się pod kołdrą. A kiedy wreszcie otworzę oczy, zagląda mi w nie znacząco. I nie ma opcji, żebym nie puściła kilku zajączków.

Inna rzecz, że któregoś dnia z własnej nieprzymuszonej woli pokazałam jej również sztuczkę z lusterkiem. Bo kiedy wstałam o innej niż zwykle porze i słońce padało pod takim kątem, że szybka w szafie nie spełniała swej roli, Ritka na próżno czekała na zajączki. I kiedy zobaczyłam czający się w jej oczach zawód, że nici z zabawy, niemalże odruchowo sięgnęłam po pierwszą lepszą rzecz, która odbijałaby refleksy świetlne.

Tak w ruch poszło lusterko. O tak! To dopiero frajda! Zajączek śmigający nie tylko w linii prostej, jak pociąg po torach, ale skaczący z miejsca na miejsce, po zygzaku, po kole, znikający tu i pojawiający się tam, wprawiający mojego futrzaka w ekstazę.

No i teraz nie ma zmiłuj się. Ilekroć przekraczam próg sypialni, Rita podrywa się do galopu i w trzech susach pokonuje każdą odległość, by zasiąść na parapecie i wymownie skinąć głową w stronę lusterka. Lusterka, które chwytam w dłoń codziennie rano zaraz po przebudzeniu, hahaha:)


poniedziałek, 18 maja 2015

Żona policjanta

Minęło już kilka miesięcy od wieczoru, kiedy wybrałam się na ten film, jednak potrzebowałam sporo czasu, by móc na spokojnie o nim opowiedzieć. 'Żona policjanta' to rzecz o przemocy domowej. Wiedziałam o tym decydując się na ten seans, bo już na ubiegłorocznym festiwalu próbowałam go obejrzeć, byłam więc przygotowana na wstrząs i silne emocje. Ale do głowy mi nie przyszło, że uczuciami, które będą mną miotały po wyjściu z kina będą złość na tytułową bohaterkę i twórców filmu.

Uwe i Christine mieszkają w sennym miasteczku, którego sceneria jak ulał pasuje do spokojnego życia, jakie prowadzą, do bajkowego, wyciszonego świata, jaki sobie stworzyli. Uwe wygląda jak ciamajda w stylu listonosza Pata, wracając z nocki kupuje dla rodziny ciepłe bułeczki, nawet w siłowaniu się na rękę przegrywa z żoną. Potem pojawia się szczelina. Pierwszy napad szału, jaki dane jest nam obejrzeć, zaskakuje absolutnie. Przemoc narasta. Niemal niepostrzeżenie wkrada się w życie sympatycznego małżeństwa. Uwe zmienia się na naszych oczach w potwora. Z zapartym tchem czekamy na kolejne ataki furii, a jednak ilekroć następuje wybuch, jesteśmy zszokowani. Ale najbardziej dziwi reakcja jego żony. Bezsilność i uległość Christine poraża. Wiem, jaki mechanizm tu działa, lecz przyglądanie się temu ze spokojem była ponad moje siły. Pod koniec filmu cała złość, jaka we mnie urosła nakierowana była tylko na nią. To z pewnością największa wartość 'Żony policjanta'. Bo przecież tak to najczęściej w realnym życiu działa - ofiara spotyka się z ogromnym niezrozumieniem otoczenia, wykluczeniem, agresją podszytą oskarżeniem, że bita i poniżana kobieta nie zareagowała na czas, że sama przyłożyła rękę do dramatycznego rozwoju wypadków.

Trwający prawie trzy godziny film był jednak tak nużący, że kilkakrotnie wierciłam się już w fotelu z zamiarem ucieczki z kina. Sceny domowe przeplatały się z ujęciami plenerów, wydarzeniami z życia miasteczka, ze statycznymi ujęciami portretującymi samotność starego człowieka. To było nie do zniesienia. Czy była to próba nadania filmowi głębszego wymiaru, szerszej perspektywy, znalezienia przeciwwagi dla upiornej atmosfery panującej w rodzinie Uwego, pokazania obojętności świata - sama nie wiem. Jedno jest pewne: dłużyzny te mierziły niczego sensownego nie wnosząc. Prawie wszystkie bym wycięła, a resztę skróciła o połowę. Stąd moja złość na autorów filmu. Że niepotrzebnie wystawiali na próbę moją cierpliwość i popsuli naprawdę dobry film.

Film, którego jednak z pewnością po raz drugi nie obejrzę.

niedziela, 17 maja 2015

Opactwo Cystersów w Lubiążu




Co za gmaszysko! Nie miałam pojęcia, że to taki kolos. Dopiero, kiedy człowiek uświadomi sobie, że okna są dwa razy od niego wyższe, zaczyna pojmować skalę i rozmach, z jakim postawiono ten klasztor.
Zwiedziliśmy strych i piwnice, jako że ich podwoje otwierane są tylko raz do roku. Spacer pod samym stropem robi ogromne wrażenie. Cała konstrukcja wykonana jest z drewna modrzewiowego, które jest niemalże niezniszczalne. Najdłuższa belka ma trzydzieści metrów długości. Pani przewodnik o ciesielce opowiadała z pasją i tego typu informacje zostaną mi w pamięci na długo. Wrażenia z piwnicy sprowadzają się natomiast tylko do wspomnienia niewiarygodnego zimna, jakie tam panowało, więc podczas kolejnej tu wizyty tę część raczej sobie odpuścimy.



piątek, 15 maja 2015

Sprawności zuchowe


Dziesięć pierwszych sprawności: Strażnika Betlejemskiego Światełka Pokoju, Pływaka, Grosika, Detektywa, Tytusa, Krasnoludka, Ogrodnika, Przyjaciela Świętych, Wielkanocnego Baranka, Muzykologa.


wtorek, 12 maja 2015

Child 44

Bardzo zabawny film. Nie do końca chyba o taki efekt chodziło, bo wiele tu wzniosłych słów i patetycznych gestów. A już jedna z końcowych scen, kiedy główny bohater dosłownie z błota powstaje by powrócić na szczyt, rozkłada na łopatki. Aż sprawdziłam, czy aby coś mi się nie pomyliło i film nie jest amerykańskiej produkcji. No więc to jednak koprodukcja. Ale ogląda się przyjemnie. Akcja przebiega w sposób schematyczny i przewidywalny, co pozwala w całości skupić uwagę na ograniczonej gamie serwowanych przez głównych bohaterów min. Tom Hardy początkowo jest zaskakująco niejednoznaczny i budzi strach. Mój ulubieniec Kinnaman już na dzień dobry odstręcza ulizaną fryzurką, zaciśniętymi wargami i lekkim obłędem w oczach. Nie jestem pewna, czy te ciągle zbliżenia na tę akurat część fizjonomii były zamierzone, ale można powiedzieć, że panowie pojedynkują się na usta. Noomi Rapace trochę sztywna i napięta, ale nawet to za bardzo nie przeszkadza. Nie potrafię zareklamować tego filmu poprzez wskazanie jego mocnych stron, bowiem takowych nie znajduję. Ale nadal polecam jako niezobowiązującą błahostkę w sam raz na leniwe wiosenne popołudnie.

poniedziałek, 11 maja 2015

Wallace i Gromit


Po tym, jak Sebi nie mógł zasnąć z powodu przerażającego królika, nie było wyjścia i czym prędzej dla rozładowania gęstej atmosfery obejrzeliśmy pozostałe historie. Wszystkie jednakowo urocze:)


niedziela, 10 maja 2015

Strachy na lachy


Cudna seria. Sebi z upodobaniem wraca do tych książek ilekroć któraś z nich wpadnie mu w ręce. Tekstu jest tu niewiele, co nie zniechęca młodego czytelnika, a ilustracje tak zabawne i zaskakujące, że jestem skłonna uwierzyć w wartości terapeutyczne 'Strachów na lachy'. Prawdziwy test za kilka dni: z okazji dnia dziecka Babu dostanie poradnik o pokonywaniu pająków, których szczerze nie znosi. I albo ta książka okaże się jego najlepszym przyjacielem, ale szybko oddamy ją do biblioteki;)


sobota, 9 maja 2015

Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie

Jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów polskiego eteru. Ciepły i czarujący jak jego właściciel. Ale Marka Niedźwieckiego nikomu nie trzeba przedstawiać;) Na stronach 'Radioty' daje się on poznać jako przemiły skromny człowiek z wdziękiem i klasą dzielący się anegdotami ze swego życia, opowiadający o swych pasjach i niełatwych czasami wyborach. Nie jest to żadna bulwersująca autobiografia, ale raczej przestrzegający chronologii zapis nieco sentymentalnej podróży w czasie, na którą składają się starannie wyselekcjonowane wydarzenia, zdjęcia, przeżycia, wspomnienia, opinie. Czy mówi coś nowego o Marku Niedźwieckim? Tym, którzy są jego stałymi słuchaczami zapewne nie, co jednak nie przekreśla walorów książki. Dla innych jest to niewątpliwie ciekawe zbliżenie z wielce sympatycznym redaktorem. Może nieco powierzchowne i o stonowanej temperaturze emocjonalnej, ale bardziej krzykliwa oprawa nawet by do Niedźwieckiego nie pasowała.

piątek, 8 maja 2015

The Two Faces of January

Nie udało mi się zobaczyć tego filmu w kinie, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji z zapałem zabrałam się do oglądania go w zaciszu domowym. Obiecywałam sobie po nim wiele. I jakże mnie rozczarował! Z opisu wynikało, że będziemy mieli do czynienia ze starciem oszustów. No cóż, do pewnego stopnia tak było. Tyle że zamiast spektakularnego pojedynku film ukazuje smutny koniec kariery i życia hochsztaplera, który salwując się ucieczką zmuszony jest do obdarzenia zaufaniem niewłaściwego człowieka. Wynudziłam się, szczerze mówiąc.

czwartek, 7 maja 2015

Druga szansa

Nie będę ukrywać, że ściągnęła mnie na ten film do kina twarz Nicolaja Coster-Waldau (fanom 'Gry o tron' nie muszę tłumaczyć, dlaczego), bo trailer zdradzał aż nazbyt wiele szczegółów. Że główny bohater zostaje ojcem, że traci dziecko, że jego małżeństwo wisi na włosku, a żona odchodzi od zmysłów, wreszcie - że ten zdesperowany i stojący na skraju wytrzymałości człowiek wykrada kilkumiesięcznego bobasa patologicznej parze, która dopuszcza się karygodnych zaniedbań, co nie umyka uwadze jego partnera i grozi konsekwencjami natury kryminalnej. Nie spodziewałam się więc cudów, zwrotów akcji, zaskakującego zakończenia, a raczej wałkowania tematu i mniej lub bardziej udanej wiwisekcji duszy. Tymczasem bogata fabularnie zapowiedź okazała się dopiero punktem wyjścia historii, której nawet zarysu nie udało mi się przewidzieć. W ciągu niemalże dwugodzinnego seansu kilkakrotnie traciłam grunt pod nogami i na nowo przyglądałam się ciągle tym samym faktom, żeby wyciągnąć zupełnie inne niż przed chwilą wnioski. Bezdech i osłupienie, tak pokrótce mogę opisać swój stan w czasie wgryzania się w 'Drugą szansę'.
I teraz najlepsze - jak nigdy trzymałam kciuki za happy end. O lukrowanej chmurce czy innych wróżkach nie mogło być tu co prawda mowy, ale wiadomo, czasem najlepszy nawet film zamyka jakaś kiczowata scena. Ale i na to gotowa byłam przystać. Innego zakończenia bym nie zniosła i skończyłoby się szlochem przez kilka wieczorów. I tu po raz kolejny miła niespodzianka. Pozytywny epilog z klasą. Piękniej ten film nie mógł zostać zrobiony. Gorąco go polecam!

wtorek, 5 maja 2015

Pełnia

Wczoraj w nocy śniło mi się, że była zima, wczesny zmierzch, skrzypiący śnieg pod nogami, ale wcale nie zimno; stoję na przystanku, takim łączonym albo wiedeńskim, na środku jezdni, z krzesłem pod pachą i ponaglam kogoś, kto wychodzi z bramy kamienicy po drugiej stronie jezdni, taszcząc ze sobą fotel, a robi to z takim ociąganiem się, z jakim wyprowadza się na szybki spacerek namolnego jamnika w słotną noc, i trochę się niecierpliwię, bo zaraz nam ucieknie autobus, a ja przecież tylko miałam pomóc, a nie dyrygować przeprowadzką.

A potem jest znowu jasny dzień, może tak pod wieczór, ale latarnie jeszcze nie zapalone; aura bez zmian, co jest bardzo przyjemne, bo jest mi w sam raz, co zimą na dworze naprawdę rzadko mi się zdarza z racji tego, że zmarźlak ze mnie okropny; siedzę na tarasie restauracji i z pięknego talerza zajadam ravioli, które jest ciepłe, ale wcale na dworze nie paruje; wydaje mi się to nieco dziwne, ale zanadto jestem skupiona na rysowaniu pod stołem obutą w skórzanego kozaka stopą esów floresów na śniegu; jest mi niezręcznie, ponieważ miejsce naprzeciwko zajmuje dawna znajoma, z którą wcale nie mam ochoty rozmawiać.
Niby nic się w tych snach nie działo, ale obudziłam się wyczerpana.

Dziś w nocy było jeszcze lepiej. Zanim w ogóle zasnęłam Maciek przez sen udawał, że gra na trąbce i między jednym chrapnięciem a drugim robił 'tru-tu-tu-tuuu'. Absolutna nowość w jego repertuarze. A potem śniło mi się, że ktoś chce mnie ranić nożem, ale że ja też miałam coś ostrego w ręku, sytuacja stała się patowa. Dalej nie pamiętam, jednak wolałam już wstać.

Wszystko składam na karb tego tłustego żółtego księżyca, który przez ostatnie noce gapił się nam bezczelnie w okna.




niedziela, 3 maja 2015

Zabójcy bażantów

Departament Q to dwaj detektywi, o których koledzy drwiąco mówią 'Arab i lump'. Śledztwo, jakiego się podejmują, dotyczy sprawy pozornie rozwiązanej dwadzieścia lat temu i zahacza o najbogatszych w kraju ludzi. Władza i pieniądze przez lata pozwalały na tuszowanie wielu zdarzeń i do samego końca nie mamy pewności, czy sprawiedliwości stanie się zadość. Przekupywanie, zastraszanie i pozbywanie się świadków (czy choćby kochanka żony) nie stanowią problemu dla dewiantów, którzy od lat czerpią przyjemność ze stosowania przemocy. A dziewczyna, która początkowo należała do paczki, nie ma co liczyć na taryfę ulgową, kiedy próbuje stanąć im na drodze.
Film jest mocny i mroczny. Miejscami brutalny. Ogląda się go wybornie. Detektyw Carl Morck nie uśmiecha się ani razu. Odrobinę ludzkiego ciepła wnosi jego partner Assad, ale i tak stanowią parę, na widok której ciarki przechodzą po plecach. Po seansie długo jeszcze w głowie brzmi świetna muzyka. No i zostaje wspomnienie kota, który wyglądał jak brat bliźniak naszej Ritki.


piątek, 1 maja 2015

Captain America


 Jeden z bohaterów, którego przygody Sebi może oglądać po wielokroć. Najchętniej z mamą u boku:) Tak więc poszerzam horyzonty i zaznajamiam się z klasyką gatunku. I po cichu kombinuję, żeby może po komiksy sięgnąć...