wtorek, 19 maja 2015

Zajączki

Rita zawsze znajdzie powód, by z zapartym tchem czekać, aż się obudzę. Była już faza na poranne zabawy myszką, na bardzo wczesne śniadanka, na patrolowanie balkonu o świcie. Ale kiedy wszystkie te obsesje minęły i kicia przestała pędzić jak szalona do kuchni czy pod balkonowe drzwi, by dać mi znać, jakie są jej wobec mnie oczekiwania, i zaczęła się przyglądać temu, jak składam pościel, ubieram się, zakładam kolczyki etc, odkryła, że ilekroć otwieram w sypialni szafę, na ścianie i łóżku pojawiają się zajączki. Eureka!

Nastała nowa era. Rano jeszcze zanim zadzwoni budzik Ritusia łapką oklepuje mi policzek, ramię, czy choćby czubek głowy, jeśli reszta mego karygodnie długo zalegającego w bezruchu ciała kryje się pod kołdrą. A kiedy wreszcie otworzę oczy, zagląda mi w nie znacząco. I nie ma opcji, żebym nie puściła kilku zajączków.

Inna rzecz, że któregoś dnia z własnej nieprzymuszonej woli pokazałam jej również sztuczkę z lusterkiem. Bo kiedy wstałam o innej niż zwykle porze i słońce padało pod takim kątem, że szybka w szafie nie spełniała swej roli, Ritka na próżno czekała na zajączki. I kiedy zobaczyłam czający się w jej oczach zawód, że nici z zabawy, niemalże odruchowo sięgnęłam po pierwszą lepszą rzecz, która odbijałaby refleksy świetlne.

Tak w ruch poszło lusterko. O tak! To dopiero frajda! Zajączek śmigający nie tylko w linii prostej, jak pociąg po torach, ale skaczący z miejsca na miejsce, po zygzaku, po kole, znikający tu i pojawiający się tam, wprawiający mojego futrzaka w ekstazę.

No i teraz nie ma zmiłuj się. Ilekroć przekraczam próg sypialni, Rita podrywa się do galopu i w trzech susach pokonuje każdą odległość, by zasiąść na parapecie i wymownie skinąć głową w stronę lusterka. Lusterka, które chwytam w dłoń codziennie rano zaraz po przebudzeniu, hahaha:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz