niedziela, 12 maja 2013

Carcassonne

Przepis na udaną deszczową sobotę: wyborowe towarzystwo, wspólne gotowanie, wino i planszówka. Popisowe danie nie wyszło, ale wielki bukiet bzu (jeszcze raz wielkie dzięki, Kasiu!) skutecznie odwrócił moją uwagę od kulinarnej porażki. I rozłożeni na dywanie zasłanym poduszkami z zapałem przeszliśmy do najważniejszej części spotkania: wielkiej rozgrywki. A Carcassonne okazało się genialną grą! Bijącą na głowę wszystkie, które do tej pory znałam. Od samego rana kombinuję tylko, jak po raz kolejny namówić chłopaków, żeby zasiedli ze mną do małej partyjki:)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz