sobota, 11 maja 2013

Wola i fortuna

Drugie podejście do Fuentesa. I znowu porażka. Zaczęło się dobrze: narracja prowadzona przez głowę odłączoną od ciała na skutek ścięcia. Gawędziarski ton. Duża dawka ironii. Dwaj przyjaciele, których łączy silna więź mogąca w każdej chwili zmienić się w rywalizację a nawet nienawiść. Ale gdzieś po dwustu stronach po prostu mi się znudziło. Za dużo tu niezbyt dla mnie przejrzystych wywodów o polityce i czysto teoretycznej kondycji człowieka, jakieś takie napuszenie i wymuszone filozofowanie. Ostatnią próbą będą 'Lata z Laurą Diaz'. Ale muszą poczekać, bo chwilowo meksykańskiego mistrza mam serdecznie dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz