Kasia szkoli się na fotografa, a ja się ekscytuję za nas obie. Głównie dlatego, że załapałam się (no dobra, przemocą niemalże wcisnęłam) na modelkę. Było już pozowanie w parku, była sesja w domu, w którą zaangażowałyśmy też Bastka jako speca od oświetlenia. Swoimi zdjęciami będę mogła zapełnić niedługo pół ściany. (I jeśli narcystyczna strona mej natury zwycięży nad wrodzoną skromnością, prawdopodobnie strzelę sobie taką fototapetę i przestanę wychodzić z domu.)
A wczoraj na Bulwarze Tadka Jasińskiego szalałyśmy ze statywem i nocnymi ujęciami ogołoconych już znacznie z liści drzew. Kasia kombinuje i ćwiczy cierpliwość. Ja asystuję, ale i dostaję swoje pięć minut walki z tuzinem przycisków i pokręteł na bajeranckim aparacie. Fun jest. A z jakości zdjęć będzie się tłumaczyła kursantka, hehe:) Jeśli coś na zajęciach zostanie pochwalone, nie omieszkam się pochwalić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz