czwartek, 21 listopada 2013
Hilary Mantel
Dwa Bookery to nawet za mało dla Hilary Mantel za jej porywającą opowieść o Cromwellu. Od tych książek nie można się oderwać. Historia opowiedziana jest w rzadko spotykany sposób: każda scena została opisana w czasie teraźniejszym, zanurzamy się w niej bez reszty, oglądamy świat oczami Thomasa, a podążając za jego myślami poznajemy jego przeszłość. A raczej jej wybrane fragmenty, bohater bowiem skąpi nam wielu szczegółów i z premedytacją większość dawnych wydarzeń zataja przed ciekawskimi tego świata. Jest wytrawnym manipulatorem, dobrze wie, jak żonglować faktami, aby wpływać na kształt otaczającej go rzeczywistości, na decyzje i osądy otaczających go ludzi. Chwilami aż trudno uwierzyć, że jego intrygi odnoszą sukces, ale cokolwiek postawi sobie za cel, staje się prędzej czy później faktem.
Nie można go nie podziwiać, nie trzymać za niego kciuków. A przecież gdybym miała go spotkać w realnym życiu, drżałam ze strachu jak osika. Przed jego intelektem, wytrwałością, znajomością ludzkiej psychiki. I przed jego chłodną bezwzględnością osądu.
Obawiam się, że nie mam kwalifikacji i umiejętności, by porywać się na recenzowanie prozy pani Mantel. Pisząc o takiej literaturze ma się poczucie nieuniknionego popadania w banał. Dodam więc jeszcze tylko, że pod każdy względem jest to lektura doskonała. O sile jej wyrazu niech świadczy choćby fakt, że zwątpiłam w to, czego mnie w szkole uczono: kiedy Henryk VIII spadł z konia, przed dwie godziny był nieprzytomny, a jego dworzanie już zaczęli mu klecić trumnę. Nikt nie liczył na cud, na to, że monarcha się ocknie. I pierwsze, co mi przyszło do głowy (w świetle znajomości z lekcji historii liczby jego żon, a był dopiero z drugą), że Cromwell podstawi w jego miejsce sobowtóra! Serio. Bo przecież opowieść musi się toczyć dalej.
Och, z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz