piątek, 28 lutego 2014

Krzyżówka

Babu postanowił mi pomóc przy rozwiązywaniu jolki. Szło nieźle, dopóki mu nie uświadomiłam, że haseł na wspak wpisywać nie można. 'Stale tylko komplikacje', skwitował sprawę i postanowił zrobić sobie przerwę. W jego ślady zaraz poszła Rita i również wspierała mnie jak mogła.

12 Years a Slave

Wynudziłam się jak mops. Ja rozumiem, że ważki temat i chwalebny cel kręcenia takich filmów, ale oglądać się tego nie da. I jeszcze te nominacje do Oscara! Szkoda słów. Pozycja do wymazania z pamięci.

czwartek, 27 lutego 2014

Your Sister's Sister

Rozkosznie zabawny film o trójce ludzi, którym los płata niezłego figla i skutecznie miesza w życiu. Największym atutem 'Siostry twojej siostry' jest obsada. Bohaterowie są naturalni, wiarygodni, charakterni, ale nie przerysowani. Naprawdę świetnie się to ogląda. Gdyby wszystkie komedie romantyczne takie były, nie szukałabym żadnych innych rozrywek.

środa, 26 lutego 2014

Żyleta

Tableteczki chyba zaczęły działać. I całe szczęście, gdyż wciskanie ich małej do gardła do najłatwiejszych zadań nie należy. Ale chyba nabrałam wprawy, bo dziś zajęło nam to dziesięć sekund i udało się za pierwszym razem. Wczoraj dopiero piąta czy szósta próba okazała się skuteczna.
Zwycięstwa nad burzą hormonów jeszcze jednak nie ogłaszam, bo pani Marta, nasza weterynarz, lojalnie ostrzegła, że podanie pigułki w trzecim dniu rui nie działa tak błyskawicznie, jak by to miało miejsce przy natychmiastowym ataku na wroga. Ale cóż zrobić. W sobotę nasz gabinet był zamknięty, a druga osiedlowa przychodnia weterynaryjna okazała się jako jedyna na Dolnym Śląsku specjalizować li i jedynie w zwierzętach tropikalnych i egzotycznych.

Ritka jednak zdecydowanie wraca do siebie. Nocą przestała płakać i nacierać na drzwi. Rano wskoczyła mi do łóżka i pozwoliła się pogłaskać, ale jak tylko jej się znudziło, zębami pokazała, że ma dość. Nie ma już takiego maślanego, proszącego spojrzenia. Skończyło się przymilne przytulanie, obejmowanie łapkami, nęcące mruczenie. Przywlokła za sobą pompona. No i podniosła się z podłogi, w sensie: przestała, rozpłaszczona jak manta, szorować brzuchem po posadzce, usiłując nakłonić każdego w zasięgu wzroku do zainteresowania się jej wypiętą pupą.

Bo moja mała to nie żaden słodki kociaczek, zalegający na kolankach, póki się go nie pogoni. Rita to dziewczyna z charakterem, waleczna, ciekawa świata, żądna przygód i bardzo samodzielna. Prawdziwa żyleta. Ma swoje zdanie na każdy temat, lubi mieć ostatnie słowo w dyskusji i nie waha się o to zawalczyć, kiedy tylko nadarzy się okazja. Pieszczoty i głaskanie, owszem, ale jedynie, gdy sama się upomni. I nie więcej, niż ona uzna. Ostrzegawcze ugryzienie w rękę nie zawsze jest bezbolesne. Pozwoli też wziąć się na ręce, ale nie myśl, że ujdzie ci to płazem, jeśli na pierwsze machnięcie ogonem jej nie uwolnisz. Zemsta za wykorzystanie przewagi fizycznej spadnie na ciebie, kiedy się tego najmniej spodziewasz, a ruch pójdą i zęby, i pazury.

Z drugiej strony nikt mnie tak regularnie nie przytula, jak ona. Rano i wieczorem obowiązkowo. A jeśli wyczai, że sama leżę w sypialni, odbiera to jako zaproszenie i już wystawia brzuszek do głaskania. Albo prostu układa się obok i dotrzymuje mi towarzystwa.

Ritka jest bowiem szalenie towarzyska, gdzie my, tam i ona. Pierwsza mnie wita, kiedy wchodzę do domu. Każdy gość również może liczyć na żywe zainteresowanie i przegląd torebki, obwąchanie butów, potarmoszenie szalika. Kiedy w coś gramy, radośnie próbuje się przyłączyć lub chociaż poleżeć obok rozłożonej gry. Jeśli jemy w kuchni, ona też skubnie coś ze swojej miseczki.  A jeżeli zdarzy jej się wieczorem przysnąć na parapecie w dużym pokoju, a my po obejrzeniu filmu przeniesiemy się cichaczem do sypialni, lamentom nie ma końca.

Najśmieszniejsza z jej drobnych słabostek dotyczy prasy. Gazeta służy bowiem do zabawy, a im większa płachta, tym piękniejszy daszek można zbudować. Wciska się wtedy pod gazetę, że tylko ogon wystaje i z tego ukrycia obserwuje świat. Jeśli więc zamierzam poczytać Wyborczą, od razu biorę wydania z kilku dni, by móc się podzielić nimi z Ritusią.

Bardziej wnerwiające są jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Potrafi być tak namolna, że człowiek z krzykiem chce uciekać. Okres, kiedy szarpaniem za rękę domagała się głaskania, ilekroć zasiadłam do komputera, mamy już szczęśliwie za sobą. Może to być zresztą przejściowy spokój. Ale pokładanie się na klawiaturze to standard. Plus walka o dostęp do obu rąk, bo co ją to obchodzi, że pani jest zajęta i tylko lewą ręką chce głaskać, kiedy prawą usiłuje coś zdziałać myszką. Nawet jeśli mała chwilowo odpuści, wiadomo, że za jakiś czas wyrazi swe niezadowolenie rzucając się z pazurami na nogawkę.  A że uporu jej nie brakuje, czasem karnie zostaje wyrzucona z pokoju lub zamknięta w łazience. Po wpuszczeniu lub wypuszczeniu, w zależności o sytuacji, ponawia próbę i tak się zabawiamy, sprawdzając, kto pierwszy wymięknie. No chyba, że nerwy mi puszczą i nakrzyczę na łobuzicę. Wówczas temat zostaje zamknięty. Ale kto by chciał krzyczeć na swoją pupilkę;)

Kolorowy spacer



wtorek, 25 lutego 2014

Zęby dinozaurów

Często rozmawiamy ostatnio o zębach, bowiem Babusiowe mleczne górne jedynki dobrych parę tygodni temu, wypychane przez widoczne już zęby stałe, zmieniły swoją pozycję na horyzontalną i przybierając wygląd wystającego z ust daszku, śmieszą każdego, kto przyjrzy się buzi mego pierworodnego. Żartom nie ma końca.
Ale któregoś dnia Sebi całkiem serio wyznał mi, że nie wierzy w zębową wróżkę, czarodziejów czy inne tam czarownice, i podejrzewa, że kto inny podkłada mu monety pod poduszkę. Spojrzał przy tym na mnie wymownie, czego nie mogłam pominąć milczeniem i poszłam w zaparte, pytając, czy naprawdę uważa, że płaciłabym za coś, co mogłabym mieć za darmo. Uznał, że faktycznie nie.
I chyba nawet uspokoiłam go nieco, bo chwilę później wydusił z siebie, że ma podejrzanego. Jest nim Święty Mikołaj. Bo po pierwsze on akurat dobrze wie, gdzie kto mieszka, po drugie, wchodzi przez okna, po trzecie, aktualnie ma trochę czasu, bo świąteczne podarunki już rozdał.
Przy okazji dowiedziałam się także, co się dzieje z tymi wszystkimi zębami, kiedy Mikołaj już się do nich dobierze. Otóż są mu one niezbędne do produkcji prezentów. Bo niby z czego, jak nie z mleczaków, robi się zęby zabawkowym dinozaurom?

Mamo, zapozuję ci...


poniedziałek, 24 lutego 2014

Taniec godowy

Po wielu dniach błogiego spokoju, kiedy uwierzyłam, że Ritka dorosła, zmądrzała, przemyślała swoje możliwości perswazji i pogodziła się z narzucanymi przez mnie ograniczeniami w zakresie maltretowania członków rodziny; kiedy na dobre ustało podgryzanie kończyn wystających spod kołdry i szarpanie pani za rękaw, ledwie ta zasiądzie do komputera; kiedy obrażanie się, manifestowanie swego niezadowolenia oraz mszczenie za  narażanie koteczki na stres nieuchronnie pojawiający się, gdy ktokolwiek poza panią zagości w sypialni, przeszło do historii; kiedy wreszcie Ritusia przestała używać ząbków i pazurków do dzielenia się z nami swą frustracją i złym humorem - wówczas nastało to, na co czekaliśmy od dawna: mała dostała pierwszej rujki.
Ale i tak przeżyliśmy szok..

Zaczęło się od coraz bardziej przeciągających się sesji skrobania w drzwi wejściowe i  szamotania żaluzji tudzież zasłonki w okolicy drzwi balkonowych. Ataki nasilały się zwłaszcza nocą. Sądziliśmy, że to pachnące wiosną powietrze tak nęci naszą pupilkę do wyjścia na spacer. Do tego niekończące się lamenty. I to zupełnie nowym, rozdzierającym serce głosem. Żadne tam miauczenie, ale klasyczny rzewny płacz kilkuletniego dziecka. Na zmianę więc do małej przemawialiśmy, że nie możemy wyjść na dwór. Nie bardzo wiedzieliśmy, o co chodzi i jak jej wynagrodzić uwięzienie w czterech ścianach. Jednocześnie zaczęliśmy zgłębiać temat instalacji siatki na balkonie. Przy okazji odkryłam, że balkon mamy fatalny pod jakąkolwiek zabudowę, bo mnóstwo tam załomów, uskoków, krzywizn etc. No i mój kwiatostan, wymarzone rozwiązanie długofalowe: żywopłot z bukszpanu, lawendy i bluszczu, okazał się śmiertelnie niebezpieczny dla ciekawego nowych smaków kota. Słowem: podłamałam się i miałam ochotę łkać do spółki z Ricią.

Jednak w sobotę rano wszystko stało stało się jasne. Mała rozpłaszczyła się na podłodze, wypięła pupę i zachęcająco odgięła na lewo ogonek. Molestowała każdego po kolei. Do repertuaru dołożyła tarzanie się, przeciągłe spojrzenia oraz obejmowanie łapkami. Przy braku naszej reakcji na takie zaloty desperacko próbowała szczęścia nawet z krzesłem -  z wiadomym skutkiem;) Bastek był wniebowzięty tym tańcem godowym i zadeklarował chęć udzielenia Ricie pomocy w trudzie powiększenia rodziny. Po czym od razu wyraził ubolewanie, że nie jest kocurem i zaproponował w zamian głaskanie.

Jutro idziemy do weterynarza po tabletki.


niedziela, 23 lutego 2014

Sen o lataniu

Śniło mi się, że jedziemy na wakacje i już na początku trasy mamy wypadek: na zakręcie wypadamy z drogi i dachujemy. Po czym wysiadamy z auta, ja trochę wkurzona na Maćka, że za szybko jechał, a tu okazuje się, że jesteśmy pod domem Kasi M. Wpraszamy się więc z Sebim na urodziny, Maciek idzie zaś poszukać kogoś, kto mu pomoże ustawić auto z powrotem na kołach.
Kasi nie ma w domu, ale jej mam zaprasza nas do środka i dziwi się, że tak mało ujechaliśmy. Bo jesteśmy ponoć dopiero trzydzieści kilometrów za Świdnicą.
A potem proponuje mi, żebym sobie obejrzała dom sąsiadów, który przypomina kościół i hacjendę jednocześnie. Najlepiej, żebym sobie z góry rzuciła okiem, bo fajne okna w dachu mają. W sensie: podleciała sobie paręnaście metrów. I robię to. Unoszę się, jakbym nic innego w życiu nie robiła. A pani M. usłużnie instruuje, żeby mniej gwałtownie rękami machała, to uda mi się zawisnąć w powietrzu bez ruchu.

środa, 19 lutego 2014

Siedmiolatek

Sto trzydzieści centymetrów wzrostu, dwadzieścia dwa kilo wagi. Brwi po tacie, oczy po mamie. Miłośnik przyrody, dżemu malinowego i Angry Birds. Nie lubi surowych pomidorów i piłki nożnej. Z pasją śpiewa, gra w 'Idź na ryby' i jeździ na łyżwach. Umie dodawać, narysować oko Saurona i ograć mamę w memory. Od niedawna boi się rekinów, od zawsze brzydzą go obślizgłe robale. Z entuzjazmem planuje pikniki, zdobywa pieczątki w schroniskach górskich i pedałuje na wycieczkach rowerowych. Niemożliwy gaduła. Wieczorami chętnie się przytula, zwierza, wygłupia. Robi niezłe zdjęcia, marzy o koncercie Adele i lubi chodzić do kina.  Czasem bywa nieśmiały. Zwykle radosny jak skowronek. I zawsze słodki i pełen dobrej woli. Mój Babu. Od dziś lat siedem.

wtorek, 18 lutego 2014

Hugo i jego wynalazek

Uwielbiam produkcje, w których zwykłe na pozór miejsca ukazywane są jako pełne czaru i magii mikrokosmosy. Tu paryski dworzec jest tak zachwycający, że gdybym miała możliwość, z miejsca popędziłabym sprawdzić, jak wygląda w rzeczywistości. Ale, szczerze mówiąc, nic więcej mnie tu nie poruszyło. Babu zaś obejrzał i chyba z miejsca zapomniał, o czym było, bo parę dni później wyglądał na bardzo zdziwionego, kiedy go o Hugo zapytałam.

Zakazana wyspa

Babusiowy prezent urodzinowy. Gramy od soboty. Pasjami. Po kilka rozdań pod rząd. I tylko zaostrzamy sobie apetyt. Zasady są bardzo proste, ale każda rozgrywka inna od poprzednich. Wiele zależy tu od farta graczy, ale najważniejsza jest współpraca. Wielce edukacyjna rozrywka dla małych i dużych chłopców żądnych sławy i uznania;) A do tego przepiękna szata graficzna i blaszane pudełko, które aż się prosi o spakowanie do plecaka na wycieczkę.

piątek, 14 lutego 2014

Her

Film pod każdym możliwym względem rewelacyjny. Theodore żyje w świecie, który jest bardzo optymistyczną wersją niedalekiej przyszłości. Satysfakcjonująca, kreatywna praca, funkcjonalne, estetycznie wysmakowane, kojące zmysły otoczenie, zarówno we wnętrzach, jak i w przestrzeni miejskiej, kulturalni i przyjaźnie nastawieni ludzie na każdym kroku. I wielka pustka w życiu, bo nie ma z kim porozmawiać, pośmiać się, podzielić myślami. Lukę tę wypełnia głos systemu operacyjnego, który wbrew pozorom nie jest li i jedynie aplikacją, ale ciekawą, rozwijającą się osobowością, w której można się zakochać. I której odejście rani tak samo mocno, jak utrata bliskości z drugim człowiekiem. 'Ona' jest bowiem filmem całkiem serio stawiającym pytanie o definicję miłości. Pięknie i wzruszająco opowiada o potrzebie bliskości, porozumieniu dusz i magii zafascynowania drugą osobą. Pod koniec szlochałam bez opamiętania.

Uciekająca panna młoda

Babu dorwał rozmówki polsko-niemieckie i latał po domu szwargocząc. Potem zaczął również śpiewać 'po niemiecku'. I gonić Ritę wołając, że chce z nią wziąć ślub i chyba mu nie odmówi, skoro tak pięknie dla niej śpiewa. Panna młoda uparcie jednak uciekała. A kiedy już miała dość, pozwoliła adoratorowi zbliżyć się i tak go łapą trzepnęła po głowie, że ze szramą na skroni oddalił się on zgaszony, ostatecznie przyjmując do wiadomości, że czas poszukać innej wybranki.

czwartek, 13 lutego 2014

The Prestige

Dwaj opętani manią wielkości magicy rywalizują ze sobą nie bacząc na koszty, które ponoszą oni i ich bliscy. Wszystko szło pięknie. Aż w finale okazało się, że sztuczka jednego z nich nie jest iluzją, za którą stoi jakiś niewiarygodny trik czy mechanizm, ale prawdziwą magią. Jakby twórcom zabrakło pomysłu na sensowne i wiarygodne zakończenie. No jak można było zepsuć taki udany film? Jestem wielce rozczarowana.

środa, 12 lutego 2014

Rekompensata

Ritce minęła faza na nocne podchody. I z nawiązką rekompensuje mi nieprzespane noce. Od poniedziałku przybiega do mnie wieczorem, kiedy już leżę w łóżku, układa się na mnie, obraca na plecki i domaga głaskania po brzuszku. I tak zasypiamy przytulone. Cud-miód. Cieszę się, póki trwa.

Zdruzgotani

Maciek zwabiony tytułem posta czyta mojego bloga. Kiedy go na tym przyłapuję, lamentuje, że w 'Nocnych harcach' słowa nie ma o tym, że czekam na śniadanie, które mi co tydzień w sobotę przynosi do łóżka. Chociaż jakieś wielokropek byś dała, utyskuje. Kiedyś o mnie pisałaś, a teraz nic. Jestem zdruzgotany, kończy. Na co włącza się Babu, żeby tata czytał głośno, i zapytuje, czy jest coś o nim, bo też by chciał tam zaistnieć. Maciek zapewnia go, że dużo o nim i w samych superlatywach, ale akurat nie tu. Babu żałośnie więc oznajmia, że on również jest zdruzgotany.
Dobrze, że Rita nie wie, o kim było. Jej opinia na temat mojej pisaniny mogłaby być dla mnie bolesna;)

wtorek, 11 lutego 2014

Dziadek w pociągu

Śniło mi się, że wędruję ubitą drogą, aż docieram do lasu. A tam, chociaż torów brak, stoi pociąg. W nim mieszka mój dziadek, którego właśnie przyjechałam odwiedzić. Wchodzę przez tylne drzwiczki ostatniego wagonu, takie dosłownie tylne, nie z boku, i przechodzę przez cały długi, umeblowany jak zwykłe, może trochę staromodne domostwo, skład. Wreszcie spotykam pana, którego co prawda pierwszy raz na oczy widzę, ale pokrewieństwu żadne z nas nie zaprzecza. Z plecaka wyjmuję trzy flaszki wina i zasiadamy do stołu. A po kolacji dziadek mówi mi, że jedzie na cowieczorną przejażdżkę bryczką. I faktycznie z okna ostatniego znowu wagonu widzę jak odjeżdża kolaską zaprzęgniętą w konika.

Hooligans

Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to odkrycie, że kibole to nie tylko proste chłopaki z dzielnicy, ale ludzie, którzy z sukcesem realizują się na niwie zawodowej. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego żyłam z przeświadczeniem, że status społeczny, wykształcenie czy prestiżowy zawód wykluczają możliwość przynależności do grupy goniących za mordobiciem fanów futbolu. Drugim szokiem było chwilowe, ale jednak, solidaryzowanie się z szajką chuliganów. Tu sprawa jest prosta: ładna buźka Pete'a plus zaangażowanie Matta zrobiły swoje.
Film przybliżył mi świat kibiców, nadal jednak nie rozumiem, dlaczego z tym akurat sportem łączą się pomeczowe starcia jego fanów. Bo chyba nie o piłkę tu chodzi, tylko o samą okazję do wyładowania agresji i znalezienie pretekstu do użycia przemocy. Dlaczego te chłopaki muszą występować pod szyldem klubu, żeby po prostu obić sobie nawzajem szczęki i resztę? Dlaczego nie wystarczy im swoje tylko nawzajem towarzystwo, ale wciągają w to przypadkowych przechodniów? Skąd pomysł, że będzie to imponowało ludziom na tyle, żeby pisali o nich z podziwem w gazetach? I przede wszystkim, skąd te pokłady niedającej się powstrzymać, kiedy już raz da się jej ujście, nienawiści? Bo rozumiem, że za samą agresję i nadwyżki energii odpowiada tu testosteron.
Bardzo dobry film ze świetnie obsadzonymi głównymi bohaterami, z fenomenalną muzyką i zaskakująco wiarygodnymi scenami walki wręcz.

poniedziałek, 10 lutego 2014

The Way Way Back

Cudownie pozytywny film! Niepewny siebie nastolatek bezczelnie gnębiony przez nowego chłopaka mamy znajduje przyjaciela w przypadkowo poznanym facecie, który wie jak cieszyć się życiem. Wiem, że taki opis brzmi infantylnie i mało zachęcająco, ale jest to fantastyczna i mądra komedia o tym, co tak naprawdę sprawia, że zaczynamy w siebie wierzyć, czerpać frajdę z tego, co przynosi nam los i dawać sobie szansę na to, by być, kim faktycznie jesteśmy bez chodzenia na skróty i bezsensowne kompromisy. Wyciągnie z każdego doła:)

Pamiątkowe rupiecie

Czytam od tygodnia i nie mogę wyjść z zachwytu dla prostoty życia naszej noblistki. Świat, jaki sobie zbudowała, jakiego pilnie strzegła, jest tak odmienny od tego, co zewsząd jest nam wciskane jako pełnia życia, że nie sposób nie ulec jego urokowi. I dochodzę do wniosku, że tylko w takich warunkach, bez pośpiechu i łapczywości kontestując każdą chwilę, mogła z uwagą i skupieniem na detalach przyglądać się wszystkiemu, a potem przelewać swe myśli i spostrzeżenia na papier.

niedziela, 9 lutego 2014

Nocne harce

O czym marzę, kiedy nadchodzi weekend spędzany przez Babu u babci? Wiadomo, wyspać się porządnie, a potem spokojnie leżeć w łóżku ze śniadaniem i stertą gazet do południa. Mój śmiały plan z miejsca został jednak storpedowany, bowiem Rita przewidziała na ten czas zgoła inne atrakcje.
I tak już nocą z piątku na sobotę zdecydowała się wciągnąć nas do zabawy w polowanie na tajemnicze i wielce nęcące nogi kryjące się pod kołdrą. Chodzi o to, żeby poskrobać pościel, a potem wsunąć pod nią łapę i przejechać pazurami po czym się da. Mam świadomość, że pomysł nie wziął się znikąd - kiedyś kot miał swobodny dostęp do stóp, łydek i kolanek wystających spod kołdry i bez specjalnego wysiłku mógł sobie coś drasnąć lub nadgryźć, gdy tylko naszła go ochota. Ale jakoś wszyscy domownicy zaczęli skrzętnie opatulać się przed snem...

Ritka bawiła się na całego. Brak naszego entuzjazmu absolutnie jej nie przeszkadzał, a przeganianie z łóżka tylko ją nakręcało. Kiedy zamknęliśmy drzwi, dobijała się tak hałaśliwie, że nie mogliśmy jej ignorować. Ale wpuszczenie do środka traktowała jako przyzwolenie na kontynuowanie zabawy, więc nastąpiła ponowna eksmisja. A potem amnestia. A potem jeszcze raz od nowa. Skończyło się na wygnaniu. 
Kiedy zaś wreszcie rano wparowała do sypialni z pomponem na przeprosiny, a ja nie zareagowałam stosownie, bo jeszcze spałam, przywołała mnie do porządku pacnięciem łapą w nos. Zapomniała jednak (albo i nie, nie chcę jednak wyciągać zbyt pochopnych wniosków i rzucać bezpodstawnych oskarżeń) schować do końca pazurki. Krew się nie polała, dwie czerwone krechy zostały.

Dzisiejszej nocy nastąpiła powtórka z rozrywki. Już po pierwszej eksmisji Ritusia tak łkała pod drzwiami, że daliśmy jej drugą szansę. Wróciła skruszona i przez kilka minut było jak w reklamie: koteczek zasypia wtulony w panią. Ale szybko jej się znudziło, zanurkowała mi pod kołdrę, po czym uciekła i z godnością, bez słowa skargi przyjęła do wiadomości, że tej nocy już się do nas nie wprosi.

August: Osage County

Film przepiękny i bardzo poruszający, ale ogrom smutku, jakim nas na długo przepełni, uświadamiamy sobie dopiero, kiedy wyświetlają się napisy. Do ciężko chorej matki zjeżdżają się trzy córki. Powodem jest zniknięcie ich ojca. Chwilę później okazuje się, że popełnił on samobójstwo. Kiedy cała rodzina zasiądzie do stołu, koszmar, w jakim żyją, ukaże się w całej swej okazałości. Nikt tu nie jest szczęśliwy i raczej nie ma co się łudzić, że nastąpi przełom i pojednanie. Są krzywdy, których nie da się naprawić, decyzje i słowa, których nie da się cofnąć. I nawet iskierka nadziei, jaką niesie ze sobą miłość Ivy i Małego Charlesa, zostanie brutalnie stłamszona w zarodku.
Meryl Streep po raz kolejny dała tu popis swoich umiejętności. Stypa i scena rozmowy z córkami w ogrodzie, kiedy opowiada historię wymarzonego prezentu pod choinkę, mrożą krew w żyłach i wbijają w fotel. Ale prawdziwą gwiazdą tego filmu jest dla mnie Julia Roberts grająca równie despotyczną i zimną jak matka Barbarę. W mojej ocenie jest to rola jej życia. Perełką, o której muszę wspomnieć jest utwór 'Last Mile Home' Kings of Leon, który słyszymy na końcu. Chyba trzeba sprawić sobie soundtrack z 'Sierpnia'.

wtorek, 4 lutego 2014

Laurka dla stolarza

Maciek zebrał się w sobie i wszystkie regały już gotowe, szafki powieszone, biurka poskręcane, dziury powiercone. 
A mogliśmy sobie zafundować długie wiosenne miesiące w trudzie i znoju! Weekendami lakierować deski, by je ciepłymi nocami heblować. Spierać się godzinami o rozstaw półek lub wielokrotnie, acz bezowocnie, jeździć do Ikei tudzież Castoramy po wsporniki do książek, śrubki, bejce. Tygodniami całymi dywagować nad ostateczną wersją umiejscowienia na ścianie telewizora. I tak dalej.
Tymczasem Maciek egoistycznie zamykał się w dużym pokoju, nie dając rodzinie okazji do ponarzekania na niewygody czy ślimacze tempo pracy. Szok spowodowany raptownie rzuconym mi przez los wyzwaniem ustawiania na nowo książek i całej masy szpargałów trzymał mnie w swych szponach prawie tydzień. Ale dziś nareszcie odzyskałam mowę. A chłopaki drugi dzień z rzędu poszli spać z kurami. Tak więc odmalowuję dziś laurkę memu ulubionemu mężowi.
Mój ty kochany stolarzu na zlecenie jedyny! Aż mnie korci, żeby jakiś nowy mebelek zaprojektować;)