środa, 26 lutego 2014

Żyleta

Tableteczki chyba zaczęły działać. I całe szczęście, gdyż wciskanie ich małej do gardła do najłatwiejszych zadań nie należy. Ale chyba nabrałam wprawy, bo dziś zajęło nam to dziesięć sekund i udało się za pierwszym razem. Wczoraj dopiero piąta czy szósta próba okazała się skuteczna.
Zwycięstwa nad burzą hormonów jeszcze jednak nie ogłaszam, bo pani Marta, nasza weterynarz, lojalnie ostrzegła, że podanie pigułki w trzecim dniu rui nie działa tak błyskawicznie, jak by to miało miejsce przy natychmiastowym ataku na wroga. Ale cóż zrobić. W sobotę nasz gabinet był zamknięty, a druga osiedlowa przychodnia weterynaryjna okazała się jako jedyna na Dolnym Śląsku specjalizować li i jedynie w zwierzętach tropikalnych i egzotycznych.

Ritka jednak zdecydowanie wraca do siebie. Nocą przestała płakać i nacierać na drzwi. Rano wskoczyła mi do łóżka i pozwoliła się pogłaskać, ale jak tylko jej się znudziło, zębami pokazała, że ma dość. Nie ma już takiego maślanego, proszącego spojrzenia. Skończyło się przymilne przytulanie, obejmowanie łapkami, nęcące mruczenie. Przywlokła za sobą pompona. No i podniosła się z podłogi, w sensie: przestała, rozpłaszczona jak manta, szorować brzuchem po posadzce, usiłując nakłonić każdego w zasięgu wzroku do zainteresowania się jej wypiętą pupą.

Bo moja mała to nie żaden słodki kociaczek, zalegający na kolankach, póki się go nie pogoni. Rita to dziewczyna z charakterem, waleczna, ciekawa świata, żądna przygód i bardzo samodzielna. Prawdziwa żyleta. Ma swoje zdanie na każdy temat, lubi mieć ostatnie słowo w dyskusji i nie waha się o to zawalczyć, kiedy tylko nadarzy się okazja. Pieszczoty i głaskanie, owszem, ale jedynie, gdy sama się upomni. I nie więcej, niż ona uzna. Ostrzegawcze ugryzienie w rękę nie zawsze jest bezbolesne. Pozwoli też wziąć się na ręce, ale nie myśl, że ujdzie ci to płazem, jeśli na pierwsze machnięcie ogonem jej nie uwolnisz. Zemsta za wykorzystanie przewagi fizycznej spadnie na ciebie, kiedy się tego najmniej spodziewasz, a ruch pójdą i zęby, i pazury.

Z drugiej strony nikt mnie tak regularnie nie przytula, jak ona. Rano i wieczorem obowiązkowo. A jeśli wyczai, że sama leżę w sypialni, odbiera to jako zaproszenie i już wystawia brzuszek do głaskania. Albo prostu układa się obok i dotrzymuje mi towarzystwa.

Ritka jest bowiem szalenie towarzyska, gdzie my, tam i ona. Pierwsza mnie wita, kiedy wchodzę do domu. Każdy gość również może liczyć na żywe zainteresowanie i przegląd torebki, obwąchanie butów, potarmoszenie szalika. Kiedy w coś gramy, radośnie próbuje się przyłączyć lub chociaż poleżeć obok rozłożonej gry. Jeśli jemy w kuchni, ona też skubnie coś ze swojej miseczki.  A jeżeli zdarzy jej się wieczorem przysnąć na parapecie w dużym pokoju, a my po obejrzeniu filmu przeniesiemy się cichaczem do sypialni, lamentom nie ma końca.

Najśmieszniejsza z jej drobnych słabostek dotyczy prasy. Gazeta służy bowiem do zabawy, a im większa płachta, tym piękniejszy daszek można zbudować. Wciska się wtedy pod gazetę, że tylko ogon wystaje i z tego ukrycia obserwuje świat. Jeśli więc zamierzam poczytać Wyborczą, od razu biorę wydania z kilku dni, by móc się podzielić nimi z Ritusią.

Bardziej wnerwiające są jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Potrafi być tak namolna, że człowiek z krzykiem chce uciekać. Okres, kiedy szarpaniem za rękę domagała się głaskania, ilekroć zasiadłam do komputera, mamy już szczęśliwie za sobą. Może to być zresztą przejściowy spokój. Ale pokładanie się na klawiaturze to standard. Plus walka o dostęp do obu rąk, bo co ją to obchodzi, że pani jest zajęta i tylko lewą ręką chce głaskać, kiedy prawą usiłuje coś zdziałać myszką. Nawet jeśli mała chwilowo odpuści, wiadomo, że za jakiś czas wyrazi swe niezadowolenie rzucając się z pazurami na nogawkę.  A że uporu jej nie brakuje, czasem karnie zostaje wyrzucona z pokoju lub zamknięta w łazience. Po wpuszczeniu lub wypuszczeniu, w zależności o sytuacji, ponawia próbę i tak się zabawiamy, sprawdzając, kto pierwszy wymięknie. No chyba, że nerwy mi puszczą i nakrzyczę na łobuzicę. Wówczas temat zostaje zamknięty. Ale kto by chciał krzyczeć na swoją pupilkę;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz