wtorek, 11 lutego 2014

Hooligans

Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to odkrycie, że kibole to nie tylko proste chłopaki z dzielnicy, ale ludzie, którzy z sukcesem realizują się na niwie zawodowej. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego żyłam z przeświadczeniem, że status społeczny, wykształcenie czy prestiżowy zawód wykluczają możliwość przynależności do grupy goniących za mordobiciem fanów futbolu. Drugim szokiem było chwilowe, ale jednak, solidaryzowanie się z szajką chuliganów. Tu sprawa jest prosta: ładna buźka Pete'a plus zaangażowanie Matta zrobiły swoje.
Film przybliżył mi świat kibiców, nadal jednak nie rozumiem, dlaczego z tym akurat sportem łączą się pomeczowe starcia jego fanów. Bo chyba nie o piłkę tu chodzi, tylko o samą okazję do wyładowania agresji i znalezienie pretekstu do użycia przemocy. Dlaczego te chłopaki muszą występować pod szyldem klubu, żeby po prostu obić sobie nawzajem szczęki i resztę? Dlaczego nie wystarczy im swoje tylko nawzajem towarzystwo, ale wciągają w to przypadkowych przechodniów? Skąd pomysł, że będzie to imponowało ludziom na tyle, żeby pisali o nich z podziwem w gazetach? I przede wszystkim, skąd te pokłady niedającej się powstrzymać, kiedy już raz da się jej ujście, nienawiści? Bo rozumiem, że za samą agresję i nadwyżki energii odpowiada tu testosteron.
Bardzo dobry film ze świetnie obsadzonymi głównymi bohaterami, z fenomenalną muzyką i zaskakująco wiarygodnymi scenami walki wręcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz