sobota, 8 września 2012

Wieczór opowiadacza

Staramy się z Babu nie spędzać czasu w jednym pokoju, więc kiedy chcemy pogadać, on siada na krześle w przedpokoju, a ja układam się na łóżku głową jak najdalej od drzwi. I zarzucam szalik na twarz, rzecz jasna. Wygląda to idiotycznie, ale wzmacnia naszą wiarę, że robimy wszystko, aby ograniczyć wymianę zarazków. Dziś wieczorem poszliśmy o krok dalej w kreowaniu nietypowej scenerii. A wszystko przez to, że zaczęliśmy opowiadać sobie zmyślane na poczekaniu historie. Zrobiło się wesoło i przyjemnie, nos mi się akurat odetkał  i nieśmiało zapytałam, czy może mogłabym zapachową świeczkę zapalić. Bastkowi pomysł tak przypadł do gustu, że od razu hurtem znieśliśmy wszystkie świeczniki, które nam tylko wpadły w ręce. A kiedy już świece zapłonęły, klimat się zrobił jak na rasowym spotkaniu literackim. I tak oto zapoczątkowaliśmy nową tradycję wieczoru opowiadacza - bo już się umówiliśmy jutro na powtórkę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz