Wczoraj o mało się nie przewróciłam, kiedy w Cocofli okazało się, że zmieniło się menu i z afisza zeszło wino, które dopiero co odkryłam. A jest to wino najlepsze na świecie, o jakim nawet nie śmiałam marzyć. Kryje w sobie aromat moich ulubionych owoców: czarnych czereśni. Pachnie doskonale, smakuje jeszcze lepiej. W ciągu ułamka sekundy teleportuje do słonecznej krainy, gdzie wiecznie trwa czerwiec, życie jest słodkie, a w powietrzu unosi się obietnica cudownych wakacji.
No więc wertuję tę kartę dań i trunków raz i drugi. W końcu pytam barmana, czy to aby wszystko w ich ofercie. Dowiaduję się, że mniej popularne napitki zostały wycofane. I już jedną nogą wpadam w czarną rozpacz, kiedy usłużny człowiek robi przegląd zapasów na półkach i znajduje cudem ocalałą butelczynę. A potem jeszcze jedną. Podczas gdy napełnia mi kieliszek, konstatuję, że oto jestem prawdopodobnie jedynym klientem, który wie, że wino jest dostępne, ale tylko dla wtajemniczonych! Czyli że obie butelki są niejako moje. Zaklepane. Ukryte. Niedostępne dla tłuszczy. O niebiosa!
A potem schodzi się poniedziałkowa paczka. Opowiadam całą historię. I zostaję obdarowana nienapoczętą butelką w ramach spóźnionego prezentu urodzinowego. Brakuje mi tchu z wrażenia i nie śmiem protestować.
I w tym miejscu w końcu to napiszę. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się dostać na urodziny samych wymarzonych prezentów. Wiem, że za każdy już dziękowałam, ale pozwolę sobie powtórzyć: kochani darczyńcy, z całego serca dziękuję! Za łyżwy, kalendarz, książkę, pudełko słodkości i wino. Każdej z tych rzeczy szczerze pragnęłam, choć prawdopodobnie żadnej z nich sama bym nie nabyła. To dla mnie namacalne dowody na to, że mnie znacie i słuchacie, co mówię, nawet jeśli to niekończące się tyrady bez puenty. Że Wam na mnie zależy i że szczerze chcecie sprawić mi przyjemność. Dziękuję Wam, że jesteście i że mogę na Was liczyć! Jestem taką szczęściarą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz