poniedziałek, 23 grudnia 2013
Papusza
Po projekcji pierwszym komentarzem było, że za mało Papuszy w 'Papuszy'. Ale zaraz potem uzgodniłyśmy, że nie dało się odseparować bohaterki od jej społeczności, by opowiedzieć tę historię. I nawet panoramiczne, grupowe ujęcia, które dominowały w tym filmie, były tego wyrazem. Cygański tabor to nie grupa indywidualności, ale nierozerwalna jedność, w której nie ma miejsca na odrębność, inność, samodzielność. I właśnie o tym jest dla mnie ten film. O ogromnej samotności jednostki, która odstaje od standardów przyjętych w środowisku, w którym przyszła na świat. Papusza z chwilą pierwszej fascynacji słowem pisanym skazuje się na ostracyzm i wkracza na ścieżkę, z której nie będzie mogła zawrócić. Jest nieszczęśliwa zanim jeszcze pozna Ficowskiego, ale całkowite wykluczenie, którego później doświadczy, jest ciosem, który ostatecznie złamie jej ducha i zniewoli ją w absolutnej bierności zawieszenia w próżni pomiędzy światem, który został jej odebrany, a tym, o czym może nieśmiało pozwalała sobie marzyć po raz pierwszy wysyłając poecie swoje zapiski. Ale jest to też film o nieuchronnym końcu pewnej ery. Barwne życie romskiej społeczności poddaje się zmianom, malownicze sznury nieustających w drodze wozów odchodzą do przeszłości. Zostają wspomnienia spisane przez Ficowskiego, garść pieśni i chwytające za serce melodie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz