poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wał na Kozanowie

To była najdłuższa niedziela, jaką pamiętam. A wszystko dzięki temu, że wstaliśmy przed ósmą i zamiast snuć się bez celu, każdą minutę wykorzystaliśmy na robienie tego, co lubimy najbardziej. Tak więc: trzy gry, wyjście na rowery, spacer z Ritką, oglądanie 'Zakochanego wilczka' itd.

Odkryciem dnia jest wał przeciwpowodziowy, na który trafiliśmy zupełnie przypadkiem wracając ze Stabłowic inną niż zwykle trasą. Droga nie jest zbyt długa, ale nawet takie osiedle jak Kozanów prezentuje się z tego wzniesienia urokliwie. Że o wielobarwnie kwitnących ogródkach działkowych po drugiej stronie wału nie wspomnę. Zresztą nie tylko nas skusiło to miejsce. Dukt kończy się co prawda zamkniętą bramą broniącą dostępu na teren policji, ale kiedy natrafiliśmy na tę przeszkodę i zatrzymaliśmy się, by ustalić, co dalej, na osłodę los zesłał nam kępką koniczyny, w której aż trzy egzemplarze okazały się czterolistne. Po jednej dla każdego. Jak dawno już nie bawiłam się w szukanie szczęścia w trawie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz