poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Maseczka

Zajadam właśnie ósmą dziś - i niestety ostatnią w ogóle - babeczkę weselną (jako że mimo poprawin dla czterdziestu osób, każdy został obdarowany prowiantem na drogę), co nieubłaganie naprowadza mnie na kolejne błogie wspominki, i tak pomyślałam, że warto zanotować arcyskuteczny,  wynaleziony w przypadkowych okolicznościach przepis na zdobycie popularności na tłumnej imprezie.
Nakładamy maseczkę, najlepiej z glinki zielonej, już po kilku minutach fantastycznie ograniczającej możliwości mimiczne, po czym startujemy do drzwi na powitanie gości. Powodzenie, gromkie okrzyki i uśmiechy przy kolejnym spotkaniu gwarantowane!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz