piątek, 13 kwietnia 2012

Nocny marek

Pora trochę dla mnie niecodzienna na pisanie czy jakąkolwiek aktywność, ale stale już się budzę w środku nocy i godzinami obracam z boku na bok. Dziś ucieszyła mnie godzina, o której się ocknęłam. Blisko świtu, niedługo Maciek będzie wstawał do pracy, a jak tylko zrobi się odrobinę jaśniej, od razu zasnę, tak to działa. No dobra, jeszcze piwo pomaga, najlepiej zapobiegawczo już wieczorem:)
Wiem, że niedługo wszystko wróci do normy, już to przerabiałam ponad rok temu. Mam się wyciszyć, zwolnić, nie zamartwiać i nie nakręcać. Hahaha. Dużo o tym myślę, kiedy w środku nocy mózg aż mi puchnie i paruje, a oczy nie chcą się otworzyć. Bo żebym chociaż miała siłę wstać i zająć się czymś sensownym. Czasem biorę prysznic, maluję paznokcie (a potem za dnia zmywam krzywo nałożony lakier), gram na kompie. Ale już na przykład czytać mi trudno. Zwykle więc snuję się jak duch po domu siorbiąc herbatę i smętnie wyglądając przez okna.
Jedyne czego nie żałuję to ptasie koncerty. Teraz też już się nieźle hałasują. Co oznacza, że pora do łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz